Siedzi to to w krzakach, posturę ma mizerną, a puszy się i wydziera jak obłąkany.
W dodatku kłamie - nawet nie w żywe oczy, bo śpiewa o dozgonnej miłości do swojej ukochanej po ciemku - niby, że ona ma się zakochać zanim zobaczy. A do oglądania jest niewiele, oj niewiele. Jakby popatrzyła za jasnego dnia, słowik miałby raczej nikłe możliwości prokreacyjne.
Ciałko niewielkie, ale głos - trzeba to przyznać - robi wrażenie. Tylko co z tego, że głos jeśli obiecuje gruszki na wierzbie. Wieczna miłość słowika trwa tylko do kolejnego okresu godowego. Potem następna naiwna daje się nabrać na sprawne struny głosowe( niewierny! :D).
Co innego duże drapieżne. No, tutaj to jest na co popatrzeć. I żadnym tam cienkim głosikiem oszukiwać nie muszą - dzioby i szpony mówią same za siebie. Taki, to wyharczy tylko „Szykuj się - maleńka” i po zawodach. Ciacho normalnie, a nie żadna wyszczekana ściema :DDDDD Powachluje taki upolowaną padliną i każda panna jego :D
A słowiki w moich tarninowych chaszczach właśnie przymierzają się do godowego festiwalu. I nie powiem, że nie będę słuchać ich z przyjemnością :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz