wtorek, 29 października 2013

Mrówki atakują

Najpierw miałam je tylko w ogrodzie.

Później wlazły do domu i wyjadały cukier palcami :DDDD Potem zawędrowały do książki, a teraz panoszą się w ............ komputerze :DDDDDDDDDD

Wy też wpuście je do swoich komputerów :DDDD Mieszkają TUTAJ i całkiem im tu dobrze :DDDDDD I obiecuję, że nie będą w nocy tupać :DDDDDDDDDDDD

czwartek, 24 października 2013

2240

Miałam wyjechać na Targi Książki do Krakowa dzisiaj, ale się nie udało - trudno, jutro będę musiała wstać o czwartej, ale co tam. Dzięki temu, że dziś nici z wyjazdu, poznałam 2240. 

Przytupała, wydyszała, że ona też chce do Krakowa, że kasy nie ma, ale niewielka jest, to na gapę się ze mną pociągiem przejedzie :DDDD Trochę pomarudziła, że kazałam jej włożyć szalik, że on taki czerwony, a ona by wolała zielony, ale ustąpiła i zaraz złapała za walizkę. Musiałam jej tłumaczyć, że chwila, że jutro rano, że pociąg!!!!! W końcu udało się ją okiełznać i na szczęście udało mi się też zrobić jej zdjęcie jak się zmagała z bagażem :DDDDD


Jak chcecie ją poznać osobiście i uścisnąć jej kończynę, to będzie ze mną w niedzielę, na Targach :DDDDD

czwartek, 17 października 2013

Pierwszy stopień do piekła

Mówią, że jest nim ciekawość, ale to nieprawda. Ciekawość - nie wścibstwo - jest całkiem fajną cechą charakteru, tak myślę. Rozwijającą. 

Byłam bardzo ciekawym dzieckiem i zdarzało mi się doprowadzić dorosłych do zniecierpliwienia, furii, a raz nawet ......... płaczu :DDDDDDDDDDD Wszystko tylko dlatego, że dorosłym tak strasznie trudno czasem się przyznać, że czegoś nie wiedzą i odesłać "wiecznego pytacza" do encyklopedii.

Jedynym dorosłym, który ze stoickim spokojem odpowiadał na moje niekończące się pytania był (i jest :)) mój Tata. Jak czegoś nie wiedział, to szukaliśmy w encyklopedii, bo to było tak dawno temu, że nie mogliśmy sobie pogrzebać w Internecie. To Tata nauczył mnie szukać i dociekać, i oboje, z Mamą, dbali (każde na swój sposób) żebym miała pasje. 

Codziennie, przy śniadaniu, na rozłożonych na stole gazetach, leżały tomy przedwojennej encyklopedii Guttenberga albo cudownie kolorowe albumy z malarstwem niderlandzkim. (Encyklopedia Powszechna na stole gościła rzadko: miała za mało obrazków i sztywniackie opisy :DDD)

Kurczę, ale mialo być o ciekawości, a ja tu piszę o codziennej lekturze z dzieciństwa :DDD O ciekawości miało być dlatego, że okropnie jestem ciekawa jak wyszly w druku moje obrazki do "Opowiem Ci, mamo, co robią mrówki", która już za momencik zobaczy światło dzienne, dzięki Naszej Księgarni :D 

I wiecie co? Już za chwileczkę, bo za tydzień, jadę sobie na Targi Książki do Krakowa  i zobaczę jak wyszły :DDDD I już się strasznie na to cieszę! A jak będziecie gdzieś w okolicy Krakowa i Targów 27 października, między 12 a 13, to mnie odwiedźcie :D Będę i Pan Marcin Brykczyński będzie, na stoisku Naszej Księgarni  i będziemy bazgrać po nowiutkich, pachnących farbą książkach :DDDDD

A tu jeszcze jeden obrazek, bo jeden już był:


A resztę, to już musicie sobie obejrzeć w książce :DDDDDDD 

poniedziałek, 7 października 2013

Rozważania nad orzechem :)

Dziadek Tadeusz mówił zawsze, podtykając mi orzechy pod nos, że mam je jeść, to zmądrzeję. Jadłam - jęzor mnie bolał, ale jadłam, bo niezjedzenie dziadkowych płodów działkowych groziło ciężką obrazą wcześniej wspomnianego.

Jedzenie to był pikuś: dziadek zbierał tych orzechów straszliwe ilości, a potem kazał je tłuc i piec ciasta - dużo ciast - jak najwięcej. Babcia tłukła tłuczkiem do mięsa, a ja, wkładając twarde kulki, między drzwi i framgę: zamykałam drzwi, a orzech robił chrup! I drzwi też :DDDDD

Dziadkowe głębokie przekonanie o zbawiennym działaniu orzechów na intelekt miało podłoże w kształcie jądra orzecha, które jako żywo naśladuje mózg :)

Słyszeliście o „doktrynie podpisów”? Zielarze, od niepamiętnych czasów, wierzyli, że jeśli roślina lub jej część przypomina jakiś organ, to z całą pewnością stanowi remedium na dolegliwości tej właśnie części ciała. I tak np. mała, śliczna miodunka (pulmonaria po łacinie), której liście przypominają płuca miała być doskonałym lekiem na kaszel, a korzeń legendarnej mandragory (czyli żeń-szenia), często przypominający małego ludzika stał się lekiem na całe zło nękające ludzkość :D

Tak więc lecą sobie te orzechy z drzewa pod domem: rrrrrup! rrrrrach! prask! A my zbieramy je razem z psami (one też lubią słodkie jąderka i rozgryzają brązowe kulki albo przynoszą nam do rozłupania :DDDDDD). Od czasu do czasu jakiś orzech dozna trepanacji i psy z lubością odnoszą go sobie na boczek i pożerają, głośno mlaszcząc.

Mogłabym jeszcze pozastanawiać się nad powiedzeniem „jesteś tym co jesz” w kontekście zbioru orzechów, ale to zbyteczne i w dodatku dziś mi się nie chce :DDDDD Obrazek wystraczy :DDDDDD A ja idę pozbierać orzechy :DDDDDD Może jak ich dużo zjem, to zmądrzeję? :DDDD





Sprawdziłam właśnie i okazuje się, że w Wikipedii też jest o "doktrynie podpisów" :DDDDDD

poniedziałek, 30 września 2013

O morzu

Morze jest łagodne. 

Zawsze. Nawet kiedy się złości i ryczy, to głęboko, głęboko zachowuje spokój. 

Jest delikatne i dobre, i jak nic i nikt na świecie potrafi ukoić i utulić. Nawet kamienie. 

Byliście kiedy na kamienistej plaży? Na takim brzegu wszystkie kamienie są miękko zaokrąglone i łagodne. Nawet jeśli czasem zdarzy im się zderzyć i pęknąć, to Morze głaszcze je tak długo, aż po jakimś czasie te ostre, kaleczące krawędzie stają się coraz łagodniejsze i w końcu kamyk, na powrót, staje się okrągły i jedwabisty w dotyku. I chociaż w środku zostają twarde, bo przecież kamień pozostaje kamieniem, to dobrze je brać do rąk i czuć tę delikatność.

Morze jest tak łagodne i dobre, że nawet ostre szkło potrafi wygładzić i sprawić, że nie kaleczy.

A tu macie łagodne kamienie :) Tuż przed zachodem słońca przyłapałam je na .... ziewaniu :DDDD To Morze uśpiło je łagodnym szumem :)



p.s. : Znacie powiedzenie, że przytulaniem nie da się wychować zwyrodnialca? Morze je na pewno zna.

sobota, 21 września 2013

Kartka znad morza

Powinnam się wstydzić, że wysyłam ją tak późno. Jak zawsze zresztą, ale trudno - lepiej późno niż wcale.

Z wyspy Afrodyty wysyłam Wam ciepło, mnóstwo ciepła i słońce, i dziwne światło: miękkie, ale silne, że czasem męczy. Wysyłam Wam zapach anyżu o szóstej rano i uczucie błogości i ulgi, kiedy zmęczone pracą w gorącu ciało zanurza się w pachnącej, chłodnej wodzie.

Wysyłam Wam terkot cykad, poranny upał i smak malutkich pierożków z twarożkiem i wodą różaną. Ślę kojący chłód zmierzchu, kiedy jedyne co przychodzi do głowy po rozpalonym dniu, to zastanowienie skąd wiatr nawiewa zapach jaśminu. 

Wysyłam łagodny błękit wody i paletę ciepłych bieli i brązów. Wysyłam złote spojrzenie czarnego kota, który ociera się o nogi w nadziei na pieszczoty, a nie kiełbasę :)

Wysyłam Wam ............ no już sama nie wiem co - wszystko. Dobrze mi tu i chcę się z Wami tym podzielić :)

Teraz przypnę te wszystkie uczucia do nóżki smukłego gołąbka Afrodyty i wypuszczę go na północ, a za kilka dni sama polecę w jego ślady.

Do zobaczenia :)


Fragment terakotowej figurki gołąbka (okres hellenistyczny) - ptaka poświęconego bogini Afrodycie - Polska Misja Archeologiczna NEA PAFOS, 1965 rok. Mogłam go sfotografować pracując w pafijskim Muzeum Archeologicznym :)

środa, 18 września 2013

Całkiem inny post niż ten zaplanowany

....... bo mam tu słaby net i najczęśćiej nie łapię sygnału. 

Chciałam Wam wysłać trochę ciepła, bo mam go tu, w Pafos tyle, że mogę się podzielić. Ciepło oczywiście ślę, ale posta z resztą prezentów napiszę dopiero jutro. Dziś udało mi się wejść do netu i rozmawiając z kimś zajrzałam na stronę Naszej Księgarni, żeby coś znaleźć. 

I oczywiście znalazłam TO ! :DDDDDDD I teraz cieszę się jak głupek :DDDDDDD

niedziela, 25 sierpnia 2013

Pa!

No, to lecę!

Bloga zostawiam przez moment pod opieką Lary i Penata :DDDDDDD


Jakby sobie nie dawali rady, to jeszcze mają tego tu:

do pomocy :DDDDDD Ma lekko szaloną fryzurę, ale możńa na nim polegać :DDDDDD

Do zobaczenia :DDDDD


piątek, 23 sierpnia 2013

Takie mam marzenie

Żeby popływać z syrenami.

Żeby ich dotknąć.

I się przytulić do takiej syreny :DDDDD

Ale by fajno było!!!!!!!!!!

O! Nawet znalazłam kiedyś w sieci takie zdjęcie (pojęcia nie mam kto je zrobił, ale mam je na dysku od lat jako skarb) i sobie wyobrażam, że to ja tam moczę ciało wśród tych cudnych stworzeń. 



Te duże  i piękne, to syreny (manaty - nazywane też krowami morskimi), a to mniejsze, to może kiedyś będę ja? Chciałabym......

Czyli piękne i bestia :DDDDD

środa, 7 sierpnia 2013

Mrówcza robota

Albo benedyktyńska nawet :DDDD


Miła Pani A. z Wydawnictwa Nasza Księgarnia powiedziała, że mogę już puścić farbę.

To puszczam :D 

Na razie granatową, ciemną - jak kałamarnica :DDDDDDD

To jedna ze stron do mrówczej sagi :) Te jasne pola zagospodarował pięknie wierszowanymi zagadkami Pan Marcin Brykczyński - dziękuję Panie Marcinie :D

Na razie nie pokażę nic więcej. Jak kto jest ciekaw co było dalej, to musi chwilę zaczekać :)




Na upał

Mysz przygodowa. Nieśmiała i niewidoczna.

Zamieszkała dawno temu w, dziś już strasznie wyświechatanym, pomysłowniku. Wygrzebałam ją razem z insektem z poprzedniego wpisu. Od czasu do czasu coś jej się przydarza. 

Dziś zdarzył się upał i koncert pasikoników.



Dobranoc :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Wszystko ok

Chyba.

Aneto, Anito, Agnieszko - moje kochane - dziękuję, że o mnie pamiętacie :)

Jakoś tak jest, że rożnych powodów, na które tutaj - na blogu - nie ma miejsca, i o których nie chcę pisać, nie pisałam. Ale będę :) Obiecuję :)

Chwilowo czas chciałabym rozciągnąć jak gumę do majtek, ale on taki raczej mało elastyczny jest i raczej powinnam się z nim ścigać, a nie go rozciągać :) I chciałabym mieć go więcej, i więcej kończyn chciałabym mieć do robienia tego co muszę, powinnam i bardzo chcę zrobić. 

Grzebiąc na półkach, znalazłam w moim starym "pomysłowniku" insekta:



Jak widzicie często zdarza mi się marzyć o posiadaniu większej ilości chwytnych kończyn : DDDDDD

sobota, 30 marca 2013

Szuka....................

Jakoś zimno i trochę mało świątecznie mi jest. I nie tylko mnie. Jemu też:

I też marznie.

Wyszedł spomiędzy suchych badyli szukać ciepła. I wierzę, że znajdzie :) 

O! Coś wywęszył :DDDD

I Wam też życzę ciepła, radości i miłości wokół - gdziebyście nie spojrzeli :)

Wesołych Świąt Wielkanocnych :)

czwartek, 7 marca 2013

Miłe złego początki

Taki był milusi...........

I grzeczny taki......................

I w ogóle.....................

Teraz też ciągle jest, ale jest też.... bestią! A na drugie imię ma Greebo (jak kot Niani Ogg :DDDD - nomen omen :DDDDD).

Skoki na plecy opanował na szczęście na tyle, że nie nie zostawia już ran jak po niedźwiedziu. Został też milusi, nawet jak boleśnie "całuje" mnie kłami w twarz, ocierając się jak czołg :)))) Morduje lotki od badmintona (niestety pewnego pięknego dnia, zamiast lotki, przyniesie mi ptaszka) i kocha kopać z impetem w kartonowych pudełkach z chusteczkami - to trzeba widzieć :DDDDDDDDDDDDDD

I, niestety, uczy się.............. otwierać lodówkę :DDDDDDDDDDDDDD


czwartek, 7 lutego 2013

Hop - dziś - dziś :D Tra - la - la :D

A co tam :D

Wczoraj posprzątałam pracownie i dziś mi weselej :D

I nie przygnębia mnie nawet pogoda, a właściwie brak pogody, za oknem. I brak śniegu też na mnie dziś nie działa :D Tak - lubię śnieg :D I deszcz też lubię, a najbardziej jak leje nieprzytomnie i wiszą takie cieżkie szaro-granatowe chmury. Wtedy w domu jest fajnie. Najfajniej :)

I dlatego, że w domu jest fajnie, całkiem spokojnie wypiję drugą kawę ze ślicznej, wciąż nowej, fiżylanki w kwiatki i ruszę do pracy. I nawet zignoruję moje durne włosy, które od jakiegoś czasu postanowiły żyć własnym, całkowicie odrębnym życiem :DDDDDDDDD 

Nie nie, one wcale nie wyglądają tak dobrze jak na obrazku :DDDDDDD Są raczej chaszczowato-miotlaste i za nic mają moje starania, gumki, spinki i inne zabiegi - i tak znajdują sposób żeby nie wyglądać tak jak ja tego chcę :DDDDD

A co tam - po południu będą pączki :DDDDDDDDD

piątek, 11 stycznia 2013

Utrudnienie

Zrobiłam niewielkie. Wybaczcie.

Zaczęło mi wpadać do bloga dużo spamu i denerwuje mnie ciągłe usuwanie tego idiotyzmu spomiędzy Waszych komentarzy - w końcu czekam na Was, a nie na debilne reklamy.

Dlatego włączyłam znienawidzoną, także przeze mnie, weryfikację obrazkową.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ślimak, ślimak...

... pokaż rogi - dam ci sera na pierogi. Jak nie sera, to kapusty - od kapusty będziesz tłusty!

No jasne, że tłusty będzie tylko od kapusty :DDDDDDDDDD Ja nie ślimak, a kapustę wielbię w każdej postaci: z grzybami (taką wigilijną), w pierogach, w krokietach, zamienioną w czarodziejski sposób w zupę albo w bigos. I jeszcze jak udaje gołąbki :DDDDDDDDDD I głąby od kapusty też wielbię: kiedyś pożarłam głąby od 60 kilogramów tego warzywa - Mama postanowiła ukisić i głąby zamiast trafić na kompost, trafiły do mojego przewodu pokarmowego :DDDDDDDDDD Oglądali mnie potem jako rodzinne dziwo, bo nie spotkała mnie ze strony organizmu żadna kara :DDDDDDDDDDD

Kapusta zdrowa jest poza tym. Gdyby nie to, że ją uwielbiam, to na hasło "zdrowa" uciekłabym het przez pola, uprawiając bieg przez.......... główki kapusty :DDDDDDDD 

No dobra - koniec bredni wątpliwej jakości. O kapuście dziś dlatego, że prócz niewątpliwych zalet kulinarno-zdrowotnych, posiada także urodę. I barwę posiada cudną i zmienną. I może udawać coś czym nie jest :DDDDDDDDDD




Ilustracje do podręcznika Wydawnictwa MAC Edukacja.