Dziś, Dorota, pokazała na swoim blogu "W Starym Sadzie" piękną ceramikę. Własnoręcznie uklejoną i szkliwioną cudownie niebiesko.
I przypomniała mi Cypr. A, że właśnie strasznie zmarzły mi nogi, to zajrzałam sobie do zdjęć stamtąd - może się trochę ogrzeję?
Jeden ze stałych bywalców śniadań w polskiej misji archeologicznej :D
Rzygacz w kształcie żółwiowej głowy na maleńkim, ślicznym monastyrze.
To nie USA - to cypryjski gaj oliwny :DDDDDD
Paphos by night :)
A widoczek na nocne Papfos rozpościerał się spod latarni morskiej.
Źródło Afrodyty. Podobno jak się tam człek wytapla, to wróży dobrze jego amorom :DDDDDDD Tylko, że tam nie wolno się taplać :DDDDDD
W tejże sadzawce kąpała się Afrodyta i tam ujrzał ją Apollo - co było dalej, można się domyślić :DDDDD
Petra tou Romiou vel skała Afrodyty - miejsce o podobnych konotacjach jak poprzednie. Należy opłynąć ileś razy określoną skałę, a spłynie na człowieka widzenie z nagą , kąpiącą się boginią - zwidy z przetrenowania chyba :DDDDD
Inna wieść gminna niesie, że się człek zakocha z wzajemnością w pierwszej napotkanej osobie (co ma sens o tyle, że jeśli napotkaną osobą będzie ratownik - opłynąć to to, to nie fraszka - to zakochanie będzie następstwem dzikiej wdzięczności za uratowanie życia :DDDD).
I na koniec moja ulubiona "Goła baba nago" czyli wytwór miejscowej fantazji namalowany na gigantycznych wrotach obok malutkiej tawerny :)
I wiecie co: chcę tam wrócić :)