czwartek, 28 kwietnia 2011

Za poduszczeniem :DDDDDD

Dziś, Dorota, pokazała na swoim blogu  "W Starym Sadzie" piękną ceramikę. Własnoręcznie uklejoną i szkliwioną cudownie niebiesko. 

I przypomniała mi Cypr. A, że właśnie strasznie zmarzły mi nogi, to zajrzałam sobie do zdjęć stamtąd - może się trochę ogrzeję?



Jeden ze stałych bywalców śniadań w polskiej misji archeologicznej :D

Rzygacz w kształcie żółwiowej głowy na maleńkim, ślicznym monastyrze.





To nie USA - to cypryjski gaj oliwny :DDDDDD


Paphos by night :)


A widoczek na nocne Papfos rozpościerał się spod latarni morskiej.


Źródło Afrodyty. Podobno jak się tam człek wytapla, to wróży dobrze jego amorom :DDDDDDD Tylko, że tam nie wolno się taplać :DDDDDD
W tejże sadzawce kąpała się Afrodyta i tam ujrzał ją Apollo - co było dalej, można się domyślić :DDDDD


Petra tou Romiou vel skała Afrodyty - miejsce o podobnych konotacjach jak poprzednie. Należy opłynąć ileś razy określoną skałę, a spłynie na człowieka widzenie z nagą , kąpiącą się boginią - zwidy z przetrenowania chyba :DDDDD
Inna wieść gminna niesie, że się człek zakocha z wzajemnością w pierwszej napotkanej osobie (co ma sens o tyle, że jeśli napotkaną osobą będzie ratownik - opłynąć to to, to nie fraszka - to zakochanie będzie następstwem dzikiej wdzięczności za uratowanie życia :DDDD).


I na koniec moja ulubiona "Goła baba nago" czyli wytwór miejscowej fantazji namalowany na gigantycznych wrotach obok malutkiej tawerny :)

I wiecie co: chcę tam wrócić :)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Książka na jesień

Wiem. 

Wiem, że dopiero przyszła wiosna :DDDD

Ale  kilka dni temu skończyłam obrazki do cudownej książki: "Krabata" Otfrieda Preusslera.
Na pewno znacie inną książkę tego pisarza: "Malutką Czarownicę"? Była jedną z moich najukochańszych bajek w dzieciństwie i jej pożółkły i zaczytany niemal na śmierć egzemplarz, stoi na półce razem z "Muminkami". Wszystkie są tak potwornie wydotykane, że Mama musiała je kiedyś skleić taśmą klejącą. Teraz, ilekroć chcę sobie do nich wrócić, biorę azymut na grzbiety w niebieskie kwiatki :D

"Krabat" jest piękną i niezwykłą opowieścią, napisaną na kanwie łużyckiej baśni. Nie będę Wam streszczać ani opowiadać - sami przeczytacie jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć. Książka wyjdzie jesienią nakładem Wydawnictwa BONA

Wprawdzie ilustracje, które umieszczam poniżej do książki nie trafiły (zapadła decyzja o ilustracjach czarno-białych), ale sprawiły mi masę przyjemności.
Wszystko zaczyna się od snu....

A później jest coraz dziwniej...









Errata:
Ponieważ Agnieszka (prowadząca bloga Time Maschinka) -  napisała coś bardzo interesującego, i ważnego postanowiłam  jej komentarz umieścić tutaj:

Właśnie dokształciłam się trochę w temacie KRABAT. Niesamowita opowieść! Po pierwsze, bazą jest podanie ludowe z końca XVIIw. z terenu Łużyc (dziś teren Oberlausitz). Dwa, Preussler pisał Krabata przez 10 lat. Powiedział o swojej książce tak: "Mój Krabat to moja historia, historia mojego pokolenia i wszystkich młodych ludzi, którzy zetknęli się z władzą, jej pokusami i dali się jej uwieść." Trzy, teraz, w tym kontekście, Twoje ilustracje pasują jak ulał. Przenoszą do młyna, do "czarnej szkoły" i do głowy Krabata, w której lęk, odwaga, prawość i miłość mieszkają w jednej izbie :)

Dziękuję Agnieszko :)

środa, 6 kwietnia 2011

Efekt potopu

Gdzie jesteś gwiazdo,
Lampko pośród nocy?
Gdzie jesteś gwiazdo,
Łódki mej nadziejo?














Taaaaaaaaaaak mi się przypomniało.

To fragment piosenki z jednej z moich ulubionych płyt. Kto zgadnie z jakiej?

Ale nie o tym chciałam. Chciałam o tym, że już jestem szczęśliwym człowiekiem ze sprawnymi rurami :D

Znaczy nie ja mam te sprawne rury, tylko moja łazienka: rury wczoraj odmówiły posługi. Wieczorem, po kilkugodzinnej walce z tymiż, omamieni spływającą wodą, poszliśmy spać. 

Rano, bosą stópką rozmiar 39 (masz stopę jak „podolski złodziej" mawiała moja Babcia :DDDD), wlazłam prosto w kałużę lodowatej cieczy :DDDDDDDDDDDDDDDDDD Krew we mnie zawrzała, ale powstrzymałam potok obelżywych słów pod adresem instalacji i majstrów, którzy ja wykonali (to nie pierwszy potop), zważając na obecność nieletniej trzody chlewnej.

Na szczęście już po krzyku :D Mąż przybył z pracy z nowym pomysłem. Pomysł okazał się trafiony, a ja mogę zażyć wieczornych ablucji :DDDDDDDDDDDDDDDDDD

A w ogóle, to dziś już sobie mogłam pomalować, co uczyniłam :DDDDDDDDD

Ciekawe, że rzeczy tak przyziemne jak popsute rury skłaniają człowieka, do przypominania sobie pięknych piosenek :DDDDDDDDDDDDD

p.s.: O matko - jak mi strasznie brakowało malowania.

p.s. 2: W następnej piosence na tej płycie szło tak:

          Nie wolno Ci wątpić i tracić nadziei.
          Jeśli wierzysz w gwiazdę, jeśli wierzysz, to ona istnieje
          Nie wolno Ci wątpić w żal wpadać po szyję.
          Jeśli wierzysz w gwiazdę, jeśli wierzysz, to ona ożyje.

I w ten sposób wszyscy wiedzą czego słucham w aucie :DDDDDDDDD I tak: ja też zostaję optymistą :DDDDDDDDDDDD

p.s.: moja Babcia mawiała też, że mam stopę numer mniejszą od kajaka :DDDDDDDDDDDDDDD