czwartek, 25 czerwca 2009

Co siedzi w głowie?

Głowę zamieszkują różne stworzenia, które sami tam hodujemy.

Słowem jesteśmy stwórcami własnych słabości, lęków, nerwic, marzeń, pragnień i takich tam różnych, z którymi borykamy się na co dzień - tak myślę.

Jak wyglądają myśli? Tak się zastanawiam. Bo impulsy między synapsami są, jak dla mnie, mało namacalne.

A gdyby tak myśli ubrać w ciała? Wtedy moje Strachy i Lęki byłyby głębinowymi rybami albo murenami mieszkającymi między zwojami mózgowymi i wychylającymi tylko wredne pyski żeby znienacka ukąsić. Jak taka myśl jest namacalna i ma ciało, to łatwiej sobie z nią poradzić - można ją wygonić albo zatłuc młotkiem :DDDD. O.

Wolę kiedy w mojej głowie zamieszkują inne myśli. Na przykład drobne codzienne myśli mogą wyglądać jak małe ptaszki: zięby, sikorki, czyże albo jak kolorowe motylki, których pełno nad oregano w naszym ogrodzie. Tak, to dobre porównanie: chmura motyli w rozpalony letni dzień, zrywających się kiedy tylko ktoś się do nich zbliży - to są pomysły :D

Hm. W mojej głowie siedzi pełno ptaszków i motyli i jedne gonią drugie w zwariowanym tańcu. Czasem trudno wytrzymać i wtedy wyrzucam je na papier :D Zresztą wtedy dłużej żyją :D.

Ciekawe co siedzi w głowach innych ludzi? Pewno też ptaszki. Czasem nawet pewno wzniosłe ptaszyska: orły, sokoły :D Ale całkiem fatalnie jak u kogoś w głowie mieszka sęp - uuuuuuuujejku. Albo hiena. Nieeeeeeeeeee.

Właśnie przyszło mi do głowy, że niepokoje to też myśli, ale takie malutkie, nie do końca czasem uzasadnione i one wyglądają jak......... rybiki cukrowe :DDDDDDD

A to Pan Tau z filmów, które oglądałam w dzieciństwie :). On też miał ptaszki w głowie, a jak potarł palcem rondo melonika, to nawet się odzywały :D

Osiem lat temu.....

...25 czerwca, znaleźliśmy w kapuście takie stworzenie :D


Stworzenie, właśnie wylazło ze swojego pokoju i zostało uświadomione, że będzie miało urodziny jeszcze tylko przez 20 minut :D

środa, 24 czerwca 2009

Wy-SPA-ny weekend

Zaczęło się od tego, że Mężczyzna postanowił internować moją skromną osobę do SPA!!!!

Najpierw oświadczył, że muszę skończyć zlecenie, które mam na tapecie natychmiast, a potem obwieścił mi nowinę:
- Zarezerwowałem Ci wekend w SPA - masz sobie kupić kostium kąpielowy - i z szatańskim chichotem uciekł z pokoju.

Zdębiałam, bo odzienia tego rodzaju nie posiadałam od bardzo, ale to bardzo dawna i starannie unikałam przybytków zwanych basenami (przemiła fobijka natury higienicznej - bleeeeeee). Poza tym poszukiwania kostiumu napawały mnie lękiem z przyczyn czysto estetycznych - jak będę wyglądać jeśli utyłam od czasu posiadania takiej odzieży 10 kilogramów? Jak ja spojrzę na siebie w lustrze? No jak?

Uzbroiłam się w odwagę i poleciałam nabywać kostium wiedziona najgorszymi przeczuciami i niezachęcającymi wizjami samej siebie odzianej w wyżej wymieniony. I pomyliłam się: przemiła pani w sklepie popatrzyła na mnie chwilę okiem fachowym, sięgnęła na wieszaczek i zdjęła z niego kawałek szmatki, który po bliższym poznaniu okazał się być ładnym kostiumikiem, trzymającym wszystkie moje części ciała tam gdzie ja chciałabym je mieć, a nie tam gdzie one akurat chcą być.

I tak zostałam zesłana do SPA.

Mężczyzna zawiózł mnie do ośrodka i otrzymał po drodze informację, że nie mam obuwia sportowego. Spokojniutko stwierdził, że kupi mi takowe, jeszcze tego samego dnia, czym lekko mnie zdziwił, a potem przystąpił do inwigilacji:
- Kochanie - wzięłaś książkę? - odpowiedziałam twierdząco.
- A filc zabrałaś? - też potwierdziłam (ha - moje nowe hobby - od czwartku ubiegłego tygodnia - fajowskie).
- Noooooo, to się okopałaś! - stwierdził z głębokim podziwem - Ale nie myśl, że poczytasz - masz korzystać z basenu, sauny i tych tam wszystkich co tam są - stwierdził dość stanowczo a enigmatycznie. - Będę cię sprawdzać czy korzystasz!

Pojechał po buty i, zastawszy mnie po powrocie w pokoju, lekko wkurzony zawlókł mnie do recepcji, nakazał paniom mnie pilnować, ustalił grafik moich zajęć i wydał dla mnie zakaz zbliżania się do komputera :DDDD Potem oddał mnie w ręce masażysty i pojechał do domu.

Jak powiedział tak zrobił: kontrolował mnie przez cały następny dzień nie omieszkając przy tym informować mnie co sam robi aktualnie: kosił trawnik, uczył Małą Świnkę jeździć na rowerze, zabrał dzieciaki na lody itd., itp. Zadzwonił po raz ostatni jakoś po południu i stwierdzając, że będą dziś, ze Świnkami, oglądać jakiś film w telelwizji, zapytał o której zejdę na kolację i oznajmił, że odbierze mnie następnego dnia około czternastej. Trochę mi się zrobiło smutno, ale co tam - w końcu byłam w SPA :D

Pływałam!!!!!!!!!!!!!!!! Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu zmusiłam się do wejścia do basenu, choć mało brakowało, żebym zrezygnowała z powodu................ kostiumu :D, który, jak wszystkie rzeczy mające trzymać reżim sadła, posiada różne sprzączki, tasiemki i zapinki. Podchodziłam do włożenia go OSIEM RAZY :D Jak zapięłam jedną sprzączkę, odpinała się haftka, a jak uporałam sie z haftką, odpinała sie szelka :D Wspomnę tylko, że większość tych wynalazków znajduje się w tylnej części wyżej wymienionej zbroi :D.

Wieczorem, wypływana, wymasowana, wysiłowana, wypocona, jednym słowem: wySPAna udałam się pożreć cokolwiek. Książkę wzięłam. Zaczęłam sobie czytać. Trochę mnie zastanowiło dlaczego przemiła panienka z restauracji wyłączyła światła i zapaliła niebywałą liczbę świec, ale uznałam, że w przybytkach luksusowych tak jest i już. Książka fajna była.

Nagle stwierdziłam, że przede mną stoi Mężczyzna. Rety! Ale się ucieszyłam! A Mężczyzna wycelował we mnie wielką wiąchę kwiatów. Potem stwierdził: To raczej tak powinno być! - i padł na kolana, wręczył mi paczuszkę ze wstążeczkami i zapytał czy za niego wyjdę!!!!!!

Musiałam usiąść, a Mężczyzna zapytał czy ma tak długo klęczeć :DDDDDDD

Jakby to powiedzieć? ZARĘCZYLIŚMY SIĘ 20 CZERWCA! - po szesnastu latach :D

środa, 10 czerwca 2009

Śpiewannie w wannie :D

Mężczyzna bierze prysznic i śpiewa:

Łeb umyję,
Umyję też szyję!
Umyję się calutki:
Od buzi do pupki!
Nie pominę nóżek
Bom nie jest półgłówek!

:DDDDDDDDDDDDDDDDD

wtorek, 9 czerwca 2009

Czas

Chcę mieć trochę czasu.

Dla siebie chcę mieć ten czas. Dla Trzeciej Małej Świnki chcę go mieć. Nie tylko na pilnowanie czy odrobiła lekcje, czy umyła uszy, czy spakowała tornister. Chcę mieć czas żeby ją odebrać ze szkoły i posłuchać jak paple o tym co jej się przydarzyło w ciągu dnia.

Chcę mieć czas żeby móc ugotować obiad Rodzinie, nie myśląc o tym, że natychmiast po jego zjedzeniu muszę usiąść do komputera.

Chcę mieć czas żeby pożyć. Tak normalnie. Ze zwykłymi domowymi obowiązkami, z praniem, gotowaniem, sprzątaniem, odprowadzaniem dziecka na plastykę i czekaniem, aż wróci z dzikim wrzaskiem i chichotem, opowiadając jakie fajne są zajęcia z Panem i z Panią (Świnka chodzi na plastykę i ceramikę).

Zmęczyłam się ciągłą gonitwą i poprawianiem cudzych wyników. Chcę pożyć nie dla wyników tylko dla siebie, dla Trzech Świnek i Mężczyzny. To jest sukces : umieć tak żyć. Tylko jak to zrobić? Nawet żelazna dyscyplina nie rozciągnie godzin.

A może po prostu powinnam się cieszyć tymi chwilami kiedy udaje się ukraść chwilę na posiedzenie na ławce w ogrodzie, na poranną kawę , na połażenie w samym szlafroku albo poleżenie w łóżku z wiercącą sie wiecznie Świnką?

Po raz kolejny doszłam do wniosku, że nie jestem kobietą wyemancypowaną i feministką - jestem Kurą Domową.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Twarda logika

Zosia wyje. Nie chce sprzątnąć swojego pokoju.

- Zosiu - pyta Tatuś - co jest - coś cię boli?
- Głooooooooooooowa!!!!! - wyje ukochane dziecko.
- Od płaczu?
- Nie! Od ranaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!

:DDDDDDDD

Ale plaaaaaaaaaama :DDDD

No, wstyd, okropny - poprzedni post miał nieortograficzny tytuł - posypuję głowę popiołem :D Aniu - dziekuję za poprawienie mnie :DDDDD

A swoją drogą, to ciekawe, że odkąd zaczęłąm pisać na klawiaturze, zaczęłam robić błędy ortograficzne. Widać znajomość ortografii w dużym stopniu zależy od pamięci ręki - nie tylko od samego rozumu :D

Tak się wstydzę :D