środa, 27 października 2010

Ram - pam - pam...

całkiem nowe farbki mam :D
Narobiłam mnóstwo plam :DDDDD


I musiałam je wypróbować i przerobić w ptaszydła :DDDDDD

Agata chciała kotów - koty też wczoraj porobiłam z plam :DDDDDD Proszę bardzo Agato :DDDDDDDDDD
Są mniej udane niż ptaszyska, ale są też na papiureczku wielkości znaczka pocztowego :DDDDDDDDD Całe masy mi się walają takich różnych. Wykorzystuję je potem na próbeczki kolorów :D


piątek, 22 października 2010

Czekam na listopad

Bo lubię.

Lubię jak padają z nieba strugi deszczu i liście wirują jak szalone. Lubię poranne przymrozki i gotowanie kawy kiedy jest jeszcze ciemno. Lubię wracać ze Świnką Skarbonką do domu i robić nam herbatę. I lubię popołudniową ciszę i półmrok - zanim Świnka wróci ze swoich zajęć plastycznych.

No lubię i już.


środa, 20 października 2010

Jesień idzie, nie ma na to rady!

Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!

 
Tutaj znajdziecie cały cudowny wiersz Andrzeja Waligórskiego. Jest i piosenka, ale jej nie lubię.

Padł mi dysk i jestem pewna istnienia tylko tych zdjęć, które są powyżej.

czwartek, 14 października 2010

Bolą mnie nogi...

... one we śnie 
za sen mój chodzą na czereśnie - pisał Tadeusz Nowak o swoich chorych nogach.


Moje nogi są zdrowe, ale we śnie nie chodzą do sadu, bo pada, a mnie ciągle zimno. Chyba tylko telefon od Agaty postawił mnie na nogi :DDDDD 

Za to moim nogom śni sie ciągle Cypr :DDDDDD I już mi nie pamiętają kolców i drzazg, na które je naraziłam. Pamiętają za to cudowny czas bez skarpetek :DDDDDDDDDD




czwartek, 7 października 2010

Zakazany owoc

opuncja czyli :DDDD

Wpis uczyniony dla Agaty :DDDDDD

Jeśli, w wyniku okoliczności sprzyjających, znajdzie się człowiek w pobliżu kobylastej i owocującej opuncji, to powinien zadbać o należyty ekwipunek zanim jęzor ucieknie mu z łakomstwa. W żadnym, absolutnie żadnym, wypadku nie zbliżać dłoni ani innych części ciała do kaktusa (koniecznie unikać siusiania w bezpośredniej bliskości takiego dorodnego okazu florystycznego).

Pod hasłem „należyty ekwipunek" rozumiem wejście w posiadanie grubych rękawic budowlanych lub bardzo grubych, gumowych rękawic gospodarczych. Można do tego dołożyć ostry nóż i łyżeczkę.

Tak uzbrojonym można wyruszyć w celu pozyskania opuncjowej gruszki. Trzymając ciało z daleka od rośliny (no, chyba, że prócz rękawic wejdziemy w posiadanie ubioru ochronnego używanego do tresury psów policyjnych), odziani w rękawice i uzbrojeni w nóż - działamy. Zerwaną lub oberżniętą gruchę przecinamy i, posługując się łyżeczką, wyżeramy środek owocu.


Opuncja smakuje jak...........  opuncja? Ma jasny, lekko galaretkowaty miąższ - bardzo delikatny i orzeźwiający w smaku. Jeśli kogoś drażnią pestki w arbuzie, to opuncji napoczynać nie powinien: w środku jest masa malutkich, twardych pestek.

A tak poza tym, to śliczna roślina :D



Nie uwieczniłam, niestety, moich palców i brzucha, które naraziłam na kontakt z powyższym zielskiem, ale możecie mi wierzyć: pierwszego dnia po przyjeździe dotknęłam, pożarłam, a w trzy tygodnie później cierpiałam przy wyciąganiu kolejnych kolców i nacinaniu pęcherzy.

środa, 6 października 2010

Od zadniej strony

Czyli jak wygląda fotograf w czasie wykonywania zdjęć?

W sumie najlepiej jak niewygląda :DDDDDDD Albo wygląda bardzo niewiele :DDDDD

Zwykle nie posiadam swoich wizerunków. Żadnych. Nikt nie robi mi zdjęć. I dobrze, bo oglądanie własnych podobizn bywa źródłem ciężkiego stresu :DDDDDDDDD Znacznie łatwiej ogląda się portrety innych osób :DDDDDDDDD

Tym razem sytuacja była nieco odmienna, bo Sławka, w szale upamiętniania widoków, upamiętniała także moją skromną osobę.



Ja polowałam na kota...


...a Sława polowała na mnie :D







Mnie fascynowały moje własne stopy.....

...a Sława zastanawiała się co ja wyprawiam?

























Matko kochana - znowu coś zobaczyła :DDDDDDDDDD I ciągle ten szpetny plecak :DDDDDDDD


O, jaka ładną kolumienkę zobaczyłam: dwa tysiące lat ma i stoi. Ciekawe czy nasze bloki będą straszyć za dwa tysiąclecia?




Hmmmmm........ Znowu na końcu....... Hmmmmmmm.....




















A na końcu były śliczne arkady :D




Skała Afrodyty albo, właściwie, Petra tou Romiou. Podobno, jak się opłynie pięć razy jeden z tych kamulców, to człowiek może zobaczyć Afrodytę - zwidy z  przetrenowania chyba :DDDD. Do wody już mi się włazić nie chciało, więc:

 Jest, jest!!! Od zadniej strony :DDDDDDD
























Noooooooo - w końcu nic nie robi :DDDDDD I garb zdjęła :DDDDDDD

poniedziałek, 4 października 2010

A gdzie byłam i co przeżyłam.....

... post ten wszystko Wam opowie :DDDDDD

Byłam w Pafos - na Cyprze. 

Było gorąco. 

I jeszcze było gorąco.

A poza tym było ...... gorąco :DDDDDDDDDD

A tak serio, to było gorąco jak wszyscy diabli :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Po wyjściu spod prysznica należało na siebie błyskawicznie naciągnąć kostium kąpielowy, bo zwlekanie z tym procederem groziło niewłożeniem stroju wcale: było tak wilgotno, że człowiek wytarty do sucha natychmiast stawał się mokruteńki.

Pracowałam jako wolontariuszka (grafik i fotograf) w polskiej misji archeologicznej w Kato Pafos. Poznałam świetnych młodych ludzi. Poznałam Pana doktora Henryka Meyzę - wspaniałego człowieka. Spotkałam znowu cudowną Panią profesor Basię Lichocką, z którą miałam przyjemność być w Aleksandrii. 


Mogłabym tak pisać i pisać. Pisać jak na stopa próbowaliśmy, ze Sławką i Pawłem, dotrzeć do Troodos, o tym jak pływałam z maską i połamałam płetwy. O tym jak wieczorami latałam z wywieszonym ozorem do latarni morskiej i z powrotem, narażając się na mrożące krew w żyłach spotkania ze skolopendrą i o tym jak bezwstydnie obżerałam się dziko rosnącymi figami, ale nie będę. Za to od czasu do czasu pokażę jakieś zdjęcie, którego nie udało mi się skopać z pośpiechu :D


Powód moich sprinterskich, wieczornych poczynań :DDDD


Niektórzy twierdzą, że na Cyprze latem jest sucho i brzydko. Sucho tak, brzydko - absolutnie nie.


Po drodze do stacji mijałam połacie ślicznych, kępiastych suchelców. Dziewczyny: Małgosia i Joanna, które były na wykopaliskach wiosną, opowiadały, że te suche łąki są cudowne: zielone i kwitnące masą żółciutkich kwiatuszków. Joanna pokazała mi zdjęcia - to wszystko prawda - muszę to kiedyś zobaczyć.












Obiekt moich westchnień ogrodowych gnijący z rozpaczliwą regularnością, bo u nas za mokro: pustynnik - tu rośnie w charakterze pospolitego chwaściska.


A to powód, dla którego nie należy  dla zdjęcia wskakiwać w japonkach w środek niewielkiej kępki roślin, stanowiącej jedynie słuszne miejsce do rozstawienia statywu - ostatnie kolce wyciagnęłam trzy dni po powrocie do domu :DDDD

C.D.N - JUŻ SIĘ BÓJCIE :D

niedziela, 3 października 2010

O kurczaki!

Miałam się jeszcze poukrywać, ale Agata "wywołała" mnie do tablicy :)

Tak - wróciłam i jestem :D Oprócz tego, że jestem, to jestem też chora z zimna. Od tygodnia, ale o tym kiedy indziej, bo weszłam do domu i dostałam do rąk własnych dwie koperty. Obie miłe :) W jednej milusi prezent od IKEI, który zamierzam zrealizować obrzydliwie praktycznie :D oraz książkę od Zielonej Sowy :D

Poniżej kilka obrazków, które znalazły się w książce, a kilka postów temu obrazki, które chciałam zrobić, ale wyszło, że nie da rady :D







 


I na koniec: Agata - dziękuję - gdybyś mnie nie zmusiła, to ukrywałabym się jeszcze bóg jeden wie jak długo :DDDD