tag:blogger.com,1999:blog-18639458523949441712024-03-08T16:08:24.334+01:00To i owo, czyli rzeczy różne i innebajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.comBlogger422125tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-76326727718025830042021-10-13T10:14:00.001+02:002021-10-13T10:16:28.793+02:00Pocztówka z wakacji<p>Przed wyjazdem (każdym) przeżywam reisefieber (po niemiecku to tyle co rozgorączkowanie: reise - podróż i fieber - gorączka, po domowemu i niekoniecznie cenzuralnie, to po prostu: przedwyjazdowa sraczka mózgowa). Pakuję wtedy WSZYSTKO. Dosłownie. Stosy gatek, butów, ręczników, koszulek, skarpetek itd. piętrzą się wszędzie. Zgroza. I zwykle zapominam zabrać te rzeczy, które są najważniejsze. </p><p>Ale jest coś co zawsze ze mną jedzie: duży plastikowy pojemnik z pokrywką. Bo zbieram. Wszystko. Patyki, liście, kamyki, nasiona, muszelki: kawałki świata. Praktykę pojemnikową zainaugurował wiele lat temu Książę Małżonek. Przerażony ilością zachomikowanych we wszystkich zakamarkach auta śmieci, przed kolejnym wyjazdem nabył specjalnie dla mnie wielkie pudło. Zapytany dlaczego takie szczelne i twarde, przypomniał jak bardzo cuchną krabie szczątki, mokre muszle i kamienie z dziurką zadekowane w foliowych torebkach i jakim cierpieniem napawa mnie utrata tychże. No cóż... Miał rację. </p><p>Tym razem także zabrałam pojemnik. Zapakowałam do niego masę rzeczy, a potem zapakowałam go do samochodu. A potem wypakowałam go w domu i ............ zapomniałam o nim. Znalazłam wczoraj. Z przerażeniem pomyślałam o skażeniu biologicznym domu i okolicy. Przemknęła mi też przez głowę myśl, że może lepiej zutylizować pudełko wraz z zawartością? Bo ten smród był obiecujący. Fetor jaki rozsiewały dwa olbrzymie kamulce (prawdopodobnie kawały martwej skały koralowej) zmusił nas do trzymania ich przed domem przez kilka tygodni. Ale to pudełko takie praktyczne..... I ten plastik tak wywalić? No nie! </p><p>Otworzyłam heroicznie i............ Żadnego smrodu. Tylko miękki, nieco mdły, zapach zeschniętych liści figowych. Wyjmowałam z pojemnika kolejne patyczki, kamyczki, listki i trawki jak wspomnienia z zakątków mózgu. I tak, może to i są śmieci, ale nawet jak śmierdzą, to pamiętam słońce na stopach, smak fig z drzewa przy drodze, plusk wody i spokój. </p><p>No to się z Wami podzielę </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-DfP0pWiaxAc/YWaVFYawBOI/AAAAAAAAiow/HWWX_VL4bywmbksKYR6LxEmPq3-ZoAF6ACLcBGAsYHQ/s1561/z%2Bchorwacji%2B2%2B2021.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1561" data-original-width="1148" height="489" src="https://1.bp.blogspot.com/-DfP0pWiaxAc/YWaVFYawBOI/AAAAAAAAiow/HWWX_VL4bywmbksKYR6LxEmPq3-ZoAF6ACLcBGAsYHQ/w359-h489/z%2Bchorwacji%2B2%2B2021.jpg" width="359" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-3433960989024428302021-03-31T12:06:00.002+02:002021-03-31T18:40:45.188+02:00O kupie, szczęściu i łakomstwie.<p>Okno babcinej łazienki wychodziło na <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2016/05/pobozne-zyczenie.html" target="_blank">Szambelankę</a>. </p><p>Kiedy w domu było cicho i sennie, kiedy Babcia miała czas i była spokojna, a słońce grzało mury, otwierała to okienko najszerzej jak mogła. Zapinała je na haczyk, żeby nie skrzypiało i nie zamykało się. Szła do kuchennego kredensu i wyjmowała drobny groszek, pszenicę, która nie zdążyła zostać kutią albo jakąś kaszę. Potem wychylała się daleko, daleko poza parapet i wołała. Cichutkim, miękkim gruchaniem nawoływała staromiejskie, siwe gołębie.</p><p>Zawsze przylatywały. Szeleszczącą chmurą siadały wokół Babci i, jak maszyny, pożerały wszystko co im sypała. Groszek, pszenicę, która nie została kutią, jakąś kaszę. A Babcia mówiła. Cichutko opowiadała co się w niej dzieje, co się wokół niej dzieje. Robiła to tak często, że tłuste ptaszyska wcale się jej nie bały. Kiedy pożarły już wszystko co dla nich miała, zaczynały chodzić po parapecie śmiesznie potakując głowami. Wpatrywały się w nią łakomie nieruchomymi, złotymi oczami i cierpliwie słuchały. Przysiadały na babcinych ramionach, polatywały wokół, puszyły i czyściły pióra. A Babcia mówiła. Potem ptaki zaczynały zaczynały domagać się dokładki: podchodziły bliziutko do babcinych rąk i zaglądały do środka. A jeśli te twarde, spracowane i pomarszczone dłonie o króciutko obciętych paznokciach były zamknięte, próbowały wetknąć głowy głęboko między palce. Potem zrywały się gwałtownie i odlatywały.</p><p>Czasem, zaglądały też rano. Stukając w szyby domagały się ziarenek teraz, natychmiast! Ale Babcia była twarda: poczęstunek był tylko na jej warunkach i w czasie, który ona wyznaczała. </p><p>Strasznie to lubiłam. Podglądałam Babcię, stojąc w drzwiach, w cieniu. Nie uczestniczyłam w tych chwilach. Babcine gołębie kochały tylko ją. Mnie się bały. Za to mogłam karmić gołębie na Podzamczu. Wracając z targu, siadałyśmy na jakimś rozgrzanym murku i mogłam częstować ptaki do woli. Tylko jeść mi nie było wolno: bułka, obwarzanek, kawałek jabłka czy cokolwiek innego co miałam w dłoniach stawało się łupem bezczelnych ptaszysk.</p><p>Czasem zdarzało się, że wracałam do domu, w berecie lub płaszczyku, ozdobionym upuszczoną mściwie i znienacka, śmierdzącą straszliwie kupą. Wyłam wtedy wniebogłosy, a Babcia pocieszała, że ta kupa, to z wdzięczności i na szczęście. A szczęście czekało w domu: spoczywało w puszce po kawce Ince, w postaci monolitycznej lepkiej bryły. Było wielobarwne: białe, żółte, pomarańczowe i czerwone. I miało słodki smak migdałów, wiśni, cytryn. Szczęściem zarządzał Dziadek. Wracał z pracy, albo z działki, zjadał obiad i otwierał tę mityczną puszkę. Potem z trudem wydłubywał pojedyncze cukierki. Z namaszczeniem ssaliśmy pomalutku kolorowe brylanty.</p><p>Puszka po kawce Ince okazała się być puszką Pandory. Pewnego dnia, z czystego łakomstwa, wlazłam na kuchenny stół i z wysokiej półki ściągnęłam pudełko. Babcia patrzyła z dezaprobatą. "Kasiu, nieładnie robisz, to landrynki Dziadka - poczekaj na niego". Nie słuchałam. Łakomstwo zwyciężyło. Oznajmiłam, że wezmę sobie tylko jedną, malutką, białą migdałową landryneczkę i Dziadziuś nic nie zauważy. Z trudem, wspomagając się kopyścią (Babcia nie chciała mi pomóc w grzesznym procederze), dokonałam włamania i sięgnęłam chciwie do bryły cukru. </p><p>I wtedy.... polała się krew! Kawka Inka była zabezpieczana cienką metalową blaszką. Po wyrwaniu tego zabezpieczenia zostawała ostra krawędź pod pokrywą puszki. A ja się właśnie na tę krawędź nacięłam! Krew się lała, ja wyłam i czkałam. Babcia, bez słowa, wyjęła bandaż i opatrzyła mi pocięty dotkliwie palec. Puszka wróciła na swoje miejsce z nienaruszonym monolitem w środku. Jedynie zdobna w krwawe zacieki. </p><p>Dziadek przyszedł do domu. Zjadł obiad. Sięgnął po puszkę. Wydłubał mojego ulubionego migdałowego cuksa i podał mi go. Odmówiłam. Niebieskie, małe oczka Dziadka zrobiły się jak spodki. Potem popatrzył, na bandażową kukiełkę na moim palcu, na krwawe zacieki na puszce, na moje zasmarkane, czerwone i zapuchnięte oblicze i....... wszystko zrozumiał! </p><p>Jak ja się strasznie wstydziłam!!!!!! I do dziś wolę jednak te żółte, cytrynowe landrynki ;D</p><p>A tak karmiłam gołębie :D</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-LZ8KhGiIs2s/YGRHeff8usI/AAAAAAAAevk/MGF0nnAwRbEFRIIjYba-SN4mJikhKsvKQCLcBGAsYHQ/s1012/gouompki.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="639" data-original-width="1012" height="253" src="https://1.bp.blogspot.com/-LZ8KhGiIs2s/YGRHeff8usI/AAAAAAAAevk/MGF0nnAwRbEFRIIjYba-SN4mJikhKsvKQCLcBGAsYHQ/w400-h253/gouompki.jpg" width="400" /></a></div><br /><p><br /></p>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-90521561195135040862021-02-04T21:11:00.004+01:002021-02-04T21:47:15.028+01:00Roznosiciele snów<p>Jak byłam mała, to moje koleżanki chciały być policjantkami. Albo przedszkolankami. Albo Marylą Rodowicz! A ja chciałam być .... KOMINIARZEM!</p><p>Mieszkaliśmy w pobliżu kombinatu, w którym pracowała moja Mama. Rano Mama szła do pracy, Tata jechał pociągiem do swojej pracy do Poznania, a ja szłam do Mamuś Derowej. </p><p>Mamuś Derowa mieszkała tuż obok nas. Razem z Ewunią, Grażynką, Tatusiem Derą i najważniejszą osobą w domu: Babuś Derową. Babuś Derowa była niziutka i okrągła, i nosiła kwieciste fartuchy. Miała siwiuteńkie, bardzo długie włosy. Zaplatała je w warkocz, cieniutki na końcu jak mysi ogonek, i zwijała na karku w płaski srebrny kok - sznekę (tak tutaj wciąż jeszcze czasem mówi się na drożdżówkę). </p><p>Rano Mamuś Derowa biegła do pracy, bo pracowała w tym samym kombinacie co moja Mama. Prowadziła tam stołówkę i gotowała najpyszniejsze na świecie zupy jarzynowe i kompot z korbola. Ja zostawałam z Babuś Derową. Wyglądałyśmy sobie przez okno. Babuś Derowa opowiadała różne fajne rzeczy i bajki. Chodziłyśmy też do kurnika, albo do malutkiego ogródka, w którym rosła pachnąca cebula, słodziutki groszek i gryzące w jęzor rzodkiewki. Czasem, do poprawczaka, który był niemal na przeciwko domu, w którym mieszkali Derowie, niebieska Nyska przywoziła młodych chłopaków i wtedy Babuś Derowa wzdychała ciężko ze smutkiem.</p><p>Koło południa Ewunia i Grażynka wracały ze szkoły. Potem Tatuś Dera docierał z pracy. Wszyscy siedzieli w ciepłej kuchni i jedli gorącą, pachnącą zupę ze sznytką chleba z masłem. Jesienią i zimą Ewunia rozstawiała projektor i wyświetlała bajki w ciemnym pokoju i strasznie ciężko było wychodzić z ciepłego mieszkania Derów, jak Tata, idąc ze stacji kolejowej, odbierał mnie w drodze do domu. </p><p>Latem, największą atrakcją był kiosk. Kiosk był przyklejony do betonowego ogrodzenia starego parku i był otwierany na krótko. Było tam pełno wszelkiego dobra dla wszystkich. Dla Panów były napoje wyskokowe i papierosy, a dla dzieciaków były lizaki i lody Bambino, które wyglądały jak kanapka lodowa w wafelkach. I była też czerwona oranżada w butelkach z porcelanowym korkiem. Pyszna! Landrynkowa!</p><p>Szłam tam czasami z Ewunią i stałyśmy cierpliwie w ogonku razem z bandą rozwrzeszczanych dzieci i dorosłymi uzbrojonymi w emaliowane kanki na świeże piwko z pianką. A jak przychodziła nasza kolej to dostawałam lizaka! Najbardziej lubiłam czerwone cukrowe kogutki za kilka groszy. Lizałam je i ciumkałam, a potem kazałam wszystkim podziwiać jaki mam diabelsko czerwony jęzor. Szłam do domu wywieszając go na całą długość i zezując czy aby na pewno jest wystarczająco ognisty. Zezując na jęzor, zapominałam patrzeć pod nogi i w domu Mamuś Derowa smarowała mi otarcia jadowicie fioletowym mazidłem i naklejała na zdarte kolana i łokcie plastry. A jak już przestawałam wrzeszczeć, to z dumą oglądałam poniesione rany.</p><p>Wszystko było fajne! Wszystko trzeba było powąchać, dotknąć, posmakować! Ale najfajniejsi byli .... KOMINIARZE! Od wczesnej jesieni pojawiali się na ulicach. Zwykle po dwóch, trzech. Z umurzonymi twarzami, w szapoklakach, cylindrach i melonikach z naderwanymi rondami, albo całkiem bez rond. W czarnych bluzach z dwoma rzędami złotych guzików i z kolorowymi chustkami na szyjach. Błyskali w szerokich uśmiechach zębami i białkami oczu. Kiedy przechodzili, cichły rozmowy i ludzie kłaniali się im z szacunkiem. Byli bardzo, bardzo ważni: w domach wciąż jeszcze gotowało się na westfalkach i paliło się w kaflowych piecach. </p><p>Fascynowali mnie. Byli tajemniczy i niedostępni. I mieli takie dziwne przyrządy: sznury, kule, szczotki. I drabiny mieli! I wielkie worki! I mogli wchodzić bezkarnie na dachy. Nikt im tego nie zabraniał! Też tak chciałam! Chciałam wchodzić na dach i patrzeć na wszystko z wysoka!</p><p>Naprawdę??? Tylko te sadze wygarniali??? O nie! Byłam głęboko przekonana, że sadze, to tylko pretekst. Bo przecież przez kominy było z pewnością słychać rozmowy, westchnienia, marzenia......Kominiarze nasłuchiwali tych wszystkich ludzkich pragnień i wtedy, w nocy, wracali na dachy. W wielkich workach przynosili ludziom..... sny. To dlatego byli tacy czarni: żeby nie było ich widać w ciemności! Rozwijali zwoje sznurów i na ich końcach spuszczali sny przez kominy......... To była, według mnie, istota ich pracy. I też chciałam koniecznie zostać kominiarzem. </p><p>Tak mi się przypomniało, bo grzebałam w szkicownikach i znalazłam stary obrazek. </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2valHy7ZC3Q/YBwwwUayk7I/AAAAAAAAet4/2X46ccNFKk0VHq7WgKLAXdeHsQVuwbJ6wCLcBGAsYHQ/s914/kominiarze%2Bminiaturka.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="905" data-original-width="914" height="396" src="https://1.bp.blogspot.com/-2valHy7ZC3Q/YBwwwUayk7I/AAAAAAAAet4/2X46ccNFKk0VHq7WgKLAXdeHsQVuwbJ6wCLcBGAsYHQ/w400-h396/kominiarze%2Bminiaturka.jpg" width="400" /></a></div><br /><p></p><p>Kominiarzem nie zostałam. Trochę podrosłam i zapragnęłam zostać paleontologiem. A potem ichtiologiem. A potem biologiem. A potem rzeźbiarką. Albo malarką. No i guzik z pętelką. Nie zostałam. </p><p>A Wy? Pamiętacie kim chcieliście zostać jak dorośniecie? I dlaczego?</p><p><br /></p><p>p.s.: Przesłałam Ewuni, dziś Ewie, to co napisałam i tutaj umieszczam jej komentarz: </p><p>Wróciły miłe wspomnienia. Cofnęłam się przez chwilę w czasie. Dziękuję Kasiu. To były cudowne beztroskie czasy. Zapomniałaś że w tym sklepiku sprzedawał pan Borowczyk smaczne sękacze którymi i ja się objadałam. Teraz takich nigdzie nie ma.</p>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-49858847820054407602021-01-13T11:04:00.003+01:002021-01-13T11:04:26.429+01:00Ewolucja<p> Mam takie ulubione miejsce w Poznaniu: Poznańską Palmiarnię.</p><p>Jak byłam mała, to Tata zabierał mnie tam w niedzielę. Zawsze gdzieś szliśmy: do Starego Zoo, do Zoo na Malcie, do Muzeum Instrumentów Muzycznych, do Muzeum Narodowego albo właśnie do Palmiarni.</p><p>Chodziliśmy po wąskich alejkach udeptanych krokami setek odwiedzających to miejsce ludzi. Było gorąco i wilgotno i Tata tłumaczył dlaczego dżunglę nazywa się czasem „zielonym piekłem”. I dlaczego jedne pawilony są chłodniejsze niż inne. I po co rośliny wykształciły ciernie. I po co im grube łodygi. Albo dlaczego niektóre rośliny nazywają się tak samo, a wyglądają całkiem inaczej (wciąż zdumiewają mnie euforbie). I co to są sukulenty. I po co są łacińskie nazwy roślin. Zadzierałam głowę i pytałam, pytałam, pytałam. A Tata odpowiadał cierpliwie. A jak nie umiał odpowiedzieć, to wracaliśmy do domu, wyciągaliśmy Encyklopedię Gutenberga i sprawdzaliśmy co było do sprawdzenia. Albo pytaliśmy Mamę. </p><p>Bo Mama była ogrodnikiem. Zabierała mnie czasem do pracy. Chodziłam za nią po szklarniach ze stadem kotów i patrzyłam jak rosną goździki, pomidory, gerbery. A jak się zmęczyłam, to szłyśmy do laboratorium. Panie i Panowie, którzy tam pracowali pokazywali mi malutkie roślinki, merystemy, preparaty, pozwalali mi zaglądać przez mikroskop i spokojnie tłumaczyli i odpowiadali na nieskończoną listę pytań. Raz nawet dostałam uśpionego eterem turkucia podjadka i przechowywałam jego truchełko przez jakiś czas w słoju jako cenny skarb. </p><p>Zapędziłam się za daleko od Palmiarni. Zamknięto ją. Na kilkanaście lat, bo przedpotopowa konstrukcja wymagała wymiany. Strasznie tęskniłam. Mama zaczęła mi znosić rozmaite zielsko z pracy i zaprenumerowała fantastyczne pismo „Kwiaty". Czytałam, hodowałam rośliny i owady, i uczyłam się, że rośliny jedzą mięso, kupę, jajka. Tata podsunął mi skamieliny, których szukaliśmy na starej żwirowni i opowiadał mi o dinozaurach, amonitach, belemnitach. Mama tłumaczyła, że sagowce, paprocie i miłorzęby, to też żywe skamieniałości.</p><p>I tak to we mnie zostało - nie wyrosłam nigdy z tego przedpotopowego świata. Właściwie, to nie dość, że nie wyrosłam, to jeszcze sama zrobiłam się przedpotopowa. I dobrze mi z tym. Lubię być babcią. I cieszę się, że może uda mi się przekazać moim wnukom (mam ich troje i są jeszcze bardzo mali) coś co sama dostałam dawno temu: zachłanną ciekawość świata i nieposkromioną potrzebę zdobywania wiedzy. </p><p>I znowu zapędziłam się za daleko od Palmiarni. Piszę o niej dlatego, że pokazałam kilku osobom ilustracje do książki, którą napisałam i narysowałam. I kilka z nich skomentowało je jednakowo:<br /><span style="text-align: center;">KASIA! To jest PALMIARNIA!!!!! </span></p>Właściwie nie zastanawiałam się nad tym rysując, ale wiem skąd tam ta palmiarnia się wzięła :D I zapraszam Was do mojego świata: do mojej Palmiarni i do mojej książki :D<p></p><p></p><div style="text-align: center;"><b><span style="color: #93c47d;">„OD POCZĄTKU czyli powstanie i rozwój życia na Ziemi”</span></b></div>ukaże się już niedługo nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Poniżej fragmenty kilku ilustracji, a wśród nich te „z Palmiarni” :)<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-cOz3UE4lmu4/X_19KSxhmfI/AAAAAAAAepo/yd1lWuEEdnIevRX6hsq9QYQRCCqRV040gCLcBGAsYHQ/s1535/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1535" height="351" src="https://1.bp.blogspot.com/-cOz3UE4lmu4/X_19KSxhmfI/AAAAAAAAepo/yd1lWuEEdnIevRX6hsq9QYQRCCqRV040gCLcBGAsYHQ/w400-h351/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B1.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-A2S8qgVMZdU/X_19Kbh07uI/AAAAAAAAepk/KzFkZeNnRMEPFntNx7HEYhL58ihDHzEEQCLcBGAsYHQ/s1407/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1407" height="384" src="https://1.bp.blogspot.com/-A2S8qgVMZdU/X_19Kbh07uI/AAAAAAAAepk/KzFkZeNnRMEPFntNx7HEYhL58ihDHzEEQCLcBGAsYHQ/w400-h384/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B2.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-TMaMrRN0RZM/X_19KPgjdfI/AAAAAAAAepg/CigtuIWsnwYLX7AAVlmsL_ExXqj1hgNhACLcBGAsYHQ/s1443/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1350" data-original-width="1443" height="374" src="https://1.bp.blogspot.com/-TMaMrRN0RZM/X_19KPgjdfI/AAAAAAAAepg/CigtuIWsnwYLX7AAVlmsL_ExXqj1hgNhACLcBGAsYHQ/w400-h374/od%2Bpocz%25C4%2585tku%2Bnk%2B2021%2B-%2B3.jpg" width="400" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CuioCYVSgEo/X_1_zjC0KmI/AAAAAAAAeqA/MbRv2K6iKiYozVJ5VHmOwQtmmlXFF-djwCLcBGAsYHQ/s1025/54-55%2Bpaleogen.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1025" data-original-width="842" height="490" src="https://1.bp.blogspot.com/-CuioCYVSgEo/X_1_zjC0KmI/AAAAAAAAeqA/MbRv2K6iKiYozVJ5VHmOwQtmmlXFF-djwCLcBGAsYHQ/w402-h490/54-55%2Bpaleogen.jpg" width="402" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-eWx2PXOxIPA/X_1_zwyW89I/AAAAAAAAeqE/pLpCtxJvepAH7JEGBmGM7OMAa7lkHlRpACLcBGAsYHQ/s1900/60-61%2Bsuperdrapieznik.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1246" data-original-width="1900" height="265" src="https://1.bp.blogspot.com/-eWx2PXOxIPA/X_1_zwyW89I/AAAAAAAAeqE/pLpCtxJvepAH7JEGBmGM7OMAa7lkHlRpACLcBGAsYHQ/w403-h265/60-61%2Bsuperdrapieznik.jpg" width="403" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-61107623758735667532020-12-01T10:52:00.003+01:002021-01-12T16:15:39.834+01:00Koronacja<p style="text-align: justify;"> Książę Małżonek wrócił do domu. </p><p style="text-align: justify;">"Moja baza wirusów została zaktualizowana" - oświadczył. Po czym zmienił odzież z "kościółkowej" na mniej oficjalną, zażądał "czegoś od bólu głowy" i ......poległ. Na miesiąc. </p><p style="text-align: justify;">Właściwie polegliśmy oboje. Mówiąc krótko: zostaliśmy przetestowani i legalnie ukoronowani. Leżeliśmy sobie, jak państwo królestwo w łóżku, połykając coraz to nowe specyfiki* i popijając je rosołkiem ugotowanym w dużych ilościach jeszcze za lepszych czasów. Właściwie tylko rosołek przechodził nam przez gardła. I marchewka z tegoż rosołku. Poszła w ruch poduszka elektryczna i termometr, a zrobienie sobie herbaty i dotarcie z kubkiem z kuchni do sypialni wymagało samozaparcia i hartu ducha. Na ciało nie było co liczyć - ciało było słabe, obolałe i churchlające. Nawet nie miało siły dowlec się do sali tronowej w celu opróżnienia pęcherza po tym rosołku i morzu herbaty. </p><p style="text-align: justify;">Anioł Stróż w postaci ciotecznego brata Księcia Małżonka czuwał żebyśmy mieli z czego robić sobie kolejne rosołki**, a Mama Miłka*** zrobiła nam taką szaloną ilość kotletów, pachnącego sosku grzybowego i zupy pomidorowej, że wciąż jeszcze je jemy.</p><p style="text-align: justify;">Do tego wszystkiego Książę Małżonek wyleżał sobie rwę kulszową. Trzymając się za tyłek, brnął do łóżka z mordem w oczach, bo przez ataki suchotniczego kaszlu śpiewałam głosem jak ten słowik co konie dusi: "Był sobie dziad i baba,
Bardzo starzy oboje,
Ona kaszląca, słaba,
On skurczony we dwoje."</p><p style="text-align: justify;">A jednak "Cysorz to ma klawe życie". Zwłaszcza jak ma imieninki. I te imieninki przypadają w Dniu Pluszowego Misia. Bo tego dnia heroiczny listonosz przyniósł mi paczuszkę. Z misiami. A właściwie książką o misiach. Przyniósł, zapukał, podał, uśmiechnął się ciepło zza maseczki i pożyczył zdrowia. I zniknął. </p><p style="text-align: justify;">A to obrazek do tej książki o misiach:</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-KZoUIJ2d0CM/X8YSJ1pacmI/AAAAAAAAekA/eNht4Arc6dogUDHxUWe_x17tk5fthfK6gCLcBGAsYHQ/s1832/misie%2Bmiski%2Bbajerowicz.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1832" height="263" src="https://1.bp.blogspot.com/-KZoUIJ2d0CM/X8YSJ1pacmI/AAAAAAAAekA/eNht4Arc6dogUDHxUWe_x17tk5fthfK6gCLcBGAsYHQ/w400-h263/misie%2Bmiski%2Bbajerowicz.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">To mój wkład do "Misiów, miśków, niedźwiadków", którą wymyśliła <a href="https://www.facebook.com/S%C5%82%C3%B3wko-do-s%C5%82%C3%B3wka-Ksi%C4%85%C5%BCki-dla-dzieci-101651701460412" target="_blank">Małgosia Potocka</a>, a do której przyłożyły paluszki:</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="http://wasiuczynska.blogspot.com/2020/11/misie-miski-i-niedzwiadki.html" target="_blank">Ela Wasiuczyńska</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://www.facebook.com/JolaRichterMagnuszewska.ilustracje" target="_blank">Jola Richter-Magnuszewska</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://www.instagram.com/agnieszka_zelewska/?hl=pl" target="_blank">Magda Kozieł-Nowak</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://www.instagram.com/agnieszka_zelewska/?hl=pl" target="_blank">Agnieszka Żelewska</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://www.instagram.com/ewapoklewskakoziello/?hl=pl" target="_blank">Ewa Poklewska-Koziełło</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">A gdybyście chcieli poszukać tej wiekopomnej publikacji w celu obdarowania nieletniej dziatwy na Świętego Mikołaja lub też zapełnić nią miejsce pod Choinką, to szukajcie w księgarniach takiej okładki:</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-vNKimYRkzCs/X8YZ4mRqReI/AAAAAAAAekM/S8Z6tsp3I_oaiBW3GsBfyHdJ5LzctakKACLcBGAsYHQ/s1854/Misie.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1854" data-original-width="1417" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-vNKimYRkzCs/X8YZ4mRqReI/AAAAAAAAekM/S8Z6tsp3I_oaiBW3GsBfyHdJ5LzctakKACLcBGAsYHQ/s320/Misie.jpg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">To teraz pozdrawiam Was wszystkim z pełną świadomością znaczenia tego zwrotu :)</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br /></div>*W skład specyfików wchodzą: witamina D3, witaminy z grupy B, witamina C, aspiryna, cynk, magnez, a poźniej jeszcze inne, nieco mniej dobrowolne<br /><p>**Rosołki w zasadzie robią się same, a najlepiej się robią jak się o nich zapomni jak się robią.</p><p>***Mama Księcia Małżonka czyli Fajowa Teściowa.</p>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-51459184835694391252020-06-10T22:17:00.001+02:002020-06-10T22:19:41.871+02:00Tomek<div style="text-align: justify;">
Telefon wygrywał melodyjkę. Odebrałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłem wczoraj u kumpla, co ma małe dziecko. Kacha! To jest zajebiste! Ta książka! To ty ją narysowałaś? Bo na okładce jest twoje nazwisko. To ty? Kumpel mówi, że to wszystko prawda, bo on biologiem jest. Ja tam nie wiem czy mrówki srają do kibla, ale i tak to jest zajebiste! Ja cię wykorzystam!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak zaczęłam współpracować z Tomkiem i Leśnym Studiem. Jeszcze długo mnie nie „wykorzystał”. Najpierw dał głos żabom, które narysowałam dla Naszej Księgarni. Poprosiłam go o radę, co zrobić, żeby żaby przemówiły i Tomek, nie nagabywany i nieproszony, poszukał studia w Poznaniu, a potem sam przyjechał i przypilnował żebym nie dała plamy. Po nagraniu poklepał mnie po plecach: “Umiesz rysować. Gadać też umiesz. I wiesz o czym gadasz. I zrobiłaś kawał dobrej roboty”. Potem stwierdził, że nie wierzył, że podołam czytaniu, ale nikt nie mógłby zrobić tego za mnie. Spuchłam z dumy i urosłam 10 centymetrów: usłyszeć coś takiego od Tomka! A potem znowu stwierdził, że mnie musi „wykorzystać”. Dumna i blada pojechałam do domu i zapomniałam o rozmowie. Tomek był tak zajęty, że uznałam to za kurtuazyjne gadanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niedługo później znowu zadzwonił telefon. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kacha! Robimy dwie książki. Zrób scenariusz. SZYBKO! </div>
<div style="text-align: justify;">
Zdębiałam i oświadczyłam, że nie wiem o co chodzi i nie umiem napisać scenariusza. Tomek się wkurzył:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, przecież mówiłem, że cię wykorzystam! Robimy dwie książki naraz. Siadaj i rysuj. Albo nie! Najpierw napisz! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja nie umiem pisać!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Umiesz! Tylko o tym jeszcze nie wiesz! Za dużo gadasz. Pisz. I ten scenariusz napisz, tylko SZYBKO! Wierzę w ciebie! Jak ktoś umie tak gadać, to pisać też umie! </div>
<div style="text-align: justify;">
I znowu powiększyłam gabaryty - Tomek sprawiał, że moje poczucie własnej wartości wyskakiwało ponad zero.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobiliśmy razem książki dla dzieci, w które Tomek wlał życie. Dał głos ptakom, owadom, zwierzętom. Zaszumiał trawami i zaszeleścił drzewami. Robił to tak pięknie, że czasem rodzice opowiadali mi, że puszczają dzieciom płyty z tych wspólnych książek do snu, bo ptaki na nich tak cudownie śpiewają. Nie chciał wierzyć kiedy mu o tym mówiłam. Zawsze, przy nagrywaniu, pilnował czy mam wodę, albo żebym zjadła obiad. Był bardzo spokojny i skupiony. Ja czułam się spokojna i skupiona. I bezpieczna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś w drodze do studia nagraniowego tak gadałam w pociągu ze spotkanym tam botanikiem, że zapomniałam walizki. Usiadłam i płakałam. Tomek zapytał dlaczego beczę i co miałam w tej walizce. Właściwie nie miałam w niej nic wartego płaczu czy zachodu, ale jak przyznałam się, że były w niej moje ukochane kapcie, to po nagraniu jeździł ze mną po Warszawie i pomógł odzyskać zagubiony bagaż. I nie wyśmiał mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zawsze było tak fajnie. Bywało, że Tomek się wściekał. Wrzeszczał wtedy i syczał. A ja obiecywałam sobie, że to już ostatni, ale to całkiem ostatni raz pracuję z "tym strasznym Ogrodowczykiem". A następnego dnia dzwonił: Przepraszam, poniosło mnie. Ale trochę racji miałem! No, sama przyznaj! Tak, miał trochę racji, a czasem nawet więcej niż trochę. I zawsze umiał przyznać się, że przesadził i przeprosić. Był jak ogromne gorące Słońce: ogrzewał wszystko wokół, chociaż czasem zdarzało mu się coś przypalić. Doskonale niedoskonały. A może niedoskonale doskonały?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie miał czasu, żeby pogadać: </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogę gadać, ufam ci. Zrobisz to najlepiej. Tylko SZYBKO.</div>
<div style="text-align: justify;">
A kiedy już udało mi się go dopaść, to czasem rozmowy z zawodowych zbaczały na literaturę, filozofię, film i trwały długo długo. W tle śpiewali bracia Gibb.<br />
<br />
Już z nim nie pogadam. Słońce Tomka zgasło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-2984372062082359262019-06-11T11:24:00.000+02:002021-01-12T16:16:30.457+01:00Upał<span style="background-color: black; font-family: "verdana" , sans-serif;">Noce takie są upalne</span><br />
<span style="background-color: black; font-family: "verdana" , sans-serif;">I słowiki spać nie dają.......</span><br />
<span style="background-color: black;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">... śpiewała Babcia Zosia siekając natkę pietruszki do rosołu. Pachniał rosół, pachniała pietruszka....</span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Tak mi się przypomniało. Wieczór był wyjątkowo gorący. Wypełzłam z chłodnej pracowni, jak coś co żyje w wilgotnych miejscach, pod kamieniami. Upał uderzył jak obuchem - aż zabrakło mi powietrza. </span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Pachniała budleja, zmęczona całym dniem, pachniały róże. Pachniał słodko wiciokrzew okupowany przez głodne ćmy. Gdzieś, niedaleko, słowik wyśpiewywał w krzakach miłość do ukochanej. Jeszcze trochę, a znowu zaczniemy ciągnąć losy o miejsce do spania na łożku przed domem. A wtedy wystarczy tylko wyłączyć wszystkie światła i szeroko otworzyć oczy.</span></span><br />
<span style="background-color: black; font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<span style="background-color: black; font-family: "verdana" , sans-serif;">Wracam do pracy. A wieczorem znowu popatrzę w niebo. Czego i Wam życzę.</span><br />
<span style="background-color: black;"><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-FWEea2M8wB4/XP9zMbbrgKI/AAAAAAAAcOQ/bq1IDEYJu7k2GaySya32zrqQf7HsULqngCLcBGAs/s1600/kosmos.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="315" data-original-width="851" height="147" src="https://1.bp.blogspot.com/-FWEea2M8wB4/XP9zMbbrgKI/AAAAAAAAcOQ/bq1IDEYJu7k2GaySya32zrqQf7HsULqngCLcBGAs/s400/kosmos.gif" width="400" /></a></div>
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: "tahoma";"><br /></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">P.S.: Się rysuje nowa książka :)</span>bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-16186076425169581392019-02-06T11:10:00.002+01:002021-02-05T15:19:00.569+01:00Oderwanie<div style="text-align: justify;">
Niby jest tak, że ciało powinno być spójne z rozumem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, ostatnio osiągnęłam poziom abstrakcji, w którym ciało oderwało się od rozumu i w sposób całkowicie bezmyślny nasypało do kawy gałki muszkatołowej (zamiast imbiru). Hmmmmmmmmmmmm, kawa smakowała osobliwie, choć przy pewnej dozie dobrej woli mogłabym ją nawet polubić: w końcu korzenna - tak czy inaczej. Zwłaszcza, że rozum, spróbowawszy kawy, wrócił na swoje miejsce. Rytualny, poranny napój zadziałał w każdym razie, pomijając lekkie oszołomienie. Zważywszy na ilość użytej gałki, dobrze, że nie miałam wizji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chociaż nie, nie do końca:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-IcgbSK1VUnE/XFqxMx57dxI/AAAAAAAAZxY/mJ1w_S18jsYAZ34Mo1xh0uAaa-RAZ-nHwCLcBGAs/s1600/51454116_738366063215161_1465320533611511808_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1370" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-IcgbSK1VUnE/XFqxMx57dxI/AAAAAAAAZxY/mJ1w_S18jsYAZ34Mo1xh0uAaa-RAZ-nHwCLcBGAs/s400/51454116_738366063215161_1465320533611511808_n.jpg" width="341" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Eksperyment mi się powiódł i żal było zmarnować tak pięknie różowiutki kawałek papieru. Tylko rozumowi, na którymś zwoju mózgowym osunęła się nóżka i coś temat mi się wymknął spod kontroli :DDDDDD</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-57975643162872292662019-02-03T12:10:00.000+01:002019-02-04T07:17:04.072+01:00Niedzielna chandra<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Siedzę i pracuję. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poszłabym na jakiś spacer, ale pogoda jest taka, że nawet pies ostatnio nie bardzo chce ze mną wychodzić: nijaka. Niechby spadło pół metra śniegu. Albo niechby lało się z ciężkich, ołowianych chmur. A tu nijak. Wiem tylko, że wiosna przyjdzie szybko, bo pod kocykiem z gnijących, ubiegłorocznych liści, pojawiły się już kiełki funkii. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale i tak jest nijak do bólu. Więc siedzę. I pracuję. I plecy mnie bolą. I marudzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I zbiera mi się na migrenę. Jakby to było miło jakby się nie zebrało jednak. Pójdę i porozciągam szyję. Zostawię tu tylko kartki ze szkicownika - przynajmniej na nich jest jakiś kolor. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-9EyH1RATsKk/XFY6lG3X7YI/AAAAAAAAZwk/SNKYSEK_W5YULWdlC43ITRvX4Zl_8LnxgCPcBGAYYCw/s1600/20190201_135321-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-9EyH1RATsKk/XFY6lG3X7YI/AAAAAAAAZwk/SNKYSEK_W5YULWdlC43ITRvX4Zl_8LnxgCPcBGAYYCw/s400/20190201_135321-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-PvnPw242ynk/XFY6hmAn3YI/AAAAAAAAZwg/hDhMozRp50w9l0v06gg3wHC2YN83dZLMACPcBGAYYCw/s1600/20190201_135306-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-PvnPw242ynk/XFY6hmAn3YI/AAAAAAAAZwg/hDhMozRp50w9l0v06gg3wHC2YN83dZLMACPcBGAYYCw/s400/20190201_135306-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-xmcL0c-NVMY/XFY6d0-852I/AAAAAAAAZwc/RvbsrduwBw0BnmV0Jvokr67_khKinR1KACPcBGAYYCw/s1600/20190203_013611-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-xmcL0c-NVMY/XFY6d0-852I/AAAAAAAAZwc/RvbsrduwBw0BnmV0Jvokr67_khKinR1KACPcBGAYYCw/s400/20190203_013611-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybaczcie jakość - nawet skaner mi się zbuntował i muszę robić zdjęcia.</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-8757637092085391782019-01-14T09:07:00.000+01:002019-01-14T09:51:46.405+01:00Stefcia<div style="text-align: justify;">
A właściwie prababcia Stefcia. Stefania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Była mamą Babci Zosi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bałam się jej. Bardzo. Była niedużą, szczupłą kobietką o ostrym, oceniającym spojrzeniu nieco ptasich oczu. Miała szerokie, żylaste i bardzo mocne dłonie. Mieszkała w Warszawie, w jasnej kawalerce na parterze. Często do niej jeździłyśmy z Babcią Zosią. Zosia strasznie ją kochała. Strasznie. I strasznie starała się zasłużyć na miłość Stefci. A Stefania jej nie zauważała. Zauważała tylko ciocię Romę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stefcia zaczęła tracić słuch. A potem pamięć. Mąż cioci Romy wuj Marian, opiekował się nią jak tylko mógł. Ale Stefcia zaczęła tracić pamięć na dobre. Zapominała gdzie mieszka, więc zdarzało się, że szła na Brudno, na cmentarz i znajdował ją, śpiącą na cmentarnej ławce, nocny stróż, bo nie pamiętała drogi do bramy. A kiedy pewnego razu zniknęła i milicja znalazła ją w połowie drogi, gdzieś między Lublinem a Warszawą, Babcia Zosia zabrała ją do siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wtedy już prababcia pamiętała bardzo niewiele. Mówiła o głodzie w Warszawie, w czasie pierwszej wojny, o tym jak ludzie jedli szczury, a potem szeptem, na ucho dopowiadała:<br />
- A mówią, że po drugiej stronie Wisły, to trupy jedzą, bo szczury już zjedli..... Nie pamiętała obozu koncentracyjnego (była więźniarką Gross-Rosen), ale pamiętała Szwedzki Czerwony Krzyż i pobyt w Szwecji po wyzwoleniu. I wciąż opłakiwała swojego najmłodszego syna Zdzisia, który w czasie wyzwalania obozu, nie chciał zostawić ciężko chorego kolegi i zagazowano go razem z przyjacielem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Prababcia miała trudny charakter. Trudny i twardy. I nikomu nie odpuszczała. Była mała, ale kiedy się wściekła, to lepiej było nie wchodzić jej w drogę. Kiedyś Zdziś i Jurek (ukochany brat Zosi) poszli bawić się z kolegami na sąsiednie podwórko. Narobili hałasu i (chyba) Jurek dostał od stróża tęgie lanie. Jak prababcia się o tym dowiedziała, to pobiegła, wyrwała stróżowi miotłę i tak mu wlała, że musieli ją od niego odciągać. Skończyło się u felczera i na policji. Stefci się upiekło, bo policja nie chciała uwierzyć, że kobietka o wzroście 150 centymetrów spuściła baty 120-kilowemu facetowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Prababcia była też jednocześnie bardzo sprawiedliwa i dobra, ale o tym już kiedyś pisałam i jeśli chcecie, <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2010/08/na-prosbe-oli.html" target="_blank">to możecie sobie to przeczytać tutaj</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pamięć Stefci była coraz słabsza. Zapominała kim jest Zosia i zastając ją w kuchni, ostrym tonem pytała: kim pani jest i co pani tu robi? A pewnego dnia rozbiła Zosi głowę kuchennym, małym toporkiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziadkowie dbali, żeby Stefcia była dużo na dworze. Zabierali ją na działkę i tam, jak udzielna królowa, siedziała sobie na leżaku i drażniła laską psa. Bardzo ją bawiło, że pies się wścieka, ale biedak w końcu przyzwyczaił się do złośliwej starszej pani i przestał zwracać uwagę na jej wyczyny. Do czasu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stefcia siedziała na leżaczku. Przez całe życie była ruchliwa i energiczna. Wkurzanie psa przestało być ekscytującym zajęciem więc postanowiła ruszyć w drogę. Dziadek zawołał Babcię na drugi koniec ogrodu i Stefcia została sama. Opuściła swój wygodny tron, poszła do psa, ale nie udało się jej go zmusić do szczekania. Wymyśliła coś nowego. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pies zaczął ujadać.<br />
- Zosiu, czy mamusia na leżaku? - zapytał Dziadek. Zosia potwierdziła, że nawet przysypia, ale też zaczęła nasłuchiwać, bo Aza nigdy nie szczekała tak histerycznie. Oboje rzucili co mieli w rękach i pędem pobiegli do Stefci. Aza rozpaczliwie ujadała dalej, a Stefci na leżaku nie było. Była na ..... płocie! Znudzona postanowiła się przejść, a ponieważ furtka była zamknięta stwierdziła, że pokona samodzielnie siatkę ogrodzenia. Nie pokonała. Powiesiła się na ostrym wystającym drucie, na nodze, rozdzierając łydkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W szpitalu założono Stefanii 40 szwów. I zostawiono ją na obserwacji. Babcia biegała do niej trzy razy dziennie z gotowanymi w domu posiłkami, bo szpitalnych prababcia nie brała do ust. W końcu zdjęto jej szwy i Stefcia wróciła do domu. Zaczęły się wakacje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamusiu, co ty się tak drapiesz? - Stefania siedziała sobie spokojnie w fotelu i skrobała się po głowie, raz po raz strzelając palcami jakby wyrzucała drobne paprochy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A, swędzi mnie! Łażą po mnie jakieś takie i mnie swędzi! - Babcia zbladła. Rzuciła się do matki i zaczęła jej przeglądać włosy. Stefcia przyniosła ze szpitala WSZY! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kasiu, trzymaj babce ręce, niech się nie drapie i nie rozrzuca, bo nas wszystkich pozaraża!!!! - Babcia w popłochu nie mogła rozwiązać fartucha i Marta, moja młodsza siostra jej pomagała - Lecę do apteki po naftę!!!!! Odbyło się rodzinne odwszawianie i wszyscy śmierdzieliśmy naftą, bo Babcia Zosia nikomu nie odpuściła. A Stefci trzeba było obciąć włosy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cięłam ja. Prababka miała wspaniałe włosy. Grube, falujące i mocne. Tak gęste, że kiedy je skróciłam, to uniosły się gołębio siwą chmurą wokół stefcinej głowy.<br />
- Dlaczego mnie strzyżesz? - zapytała z pretensją.<br />
- Bo masz wszy babciu.<br />
- Ja????? Ja mam wszy????? Ja nie chcę ich znowu karmić!!!!!!! Od nich jest tyfus!!!!!!<br />
Uspokoiłyśmy ją. Ostrzygłam do końca. Miała teraz ładną krótką fryzurkę japońskiej lalki, którą Babcia Zosia nazywała "poleczką". Zanim skończyłam, Stefcia zapomniała o wszach, a kiedy spojrzała w lustro, popłakała się z uciechy i usiłowała całować mnie po rękach:<br />
- Mamusiu! Dziękuję! Jak dobrze teraz wyglądam! Już nie będzie mi tak gorąco!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Babcia Zosia bardzo dbała o matkę. Codziennie wyciskała dla niej soki, karmiła ją, leżącą na kanapie pod olbrzymią palmą, jak niemowlę. Pielęgnowała ją troskliwie, ale Stefcia zaczęła gasnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Elżuniu, mamusia umiera - spokojny głos biegł po kablu z Lublina do Poznania.<br />
- Mamo, może nie! Może trzeba lekarza zawołać? - moja Mama nie poddawała się.<br />
- Nie, Elżuniu, umiera. Jak robiłam makaron, to przyszli po nią Tatuś, Jureczek i Zdziś. Czułam ich. Przeszli obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamie włosy się zjeżyły, ale nie dyskutowała: Babcia, nie wiadomo skąd, zawsze wiedziała kiedy ktoś umrze, albo kiedy stanie się coś niedobrego. I tak było też tym razem: prababcia Stefania umarła krótko po telefonie. Dziadzio Władek i jej synowie Jureczek i Zdziś zabrali ją ze sobą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pogrzeb odbył się w Warszawie, bo tam byli pochowani jej dwaj mężowie. Znowu były wakacje. Prosto z pogrzebu pojechałam z Babcią i Dziadkiem do Lublina.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorem wyświetlali w telewizji horror z Sissy Spacek: "Carrie". Och! Jak strasznie chciałam go obejrzeć! Telewizor, jak zawsze, stał w sypialni Dziadków. Nie mieli nic przeciwko temu, żebym sobie obejrzała jakiś film i spokojnie usnęli. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sypialnia była od Szambelanki - ciemnej, bez żadnego oświetlenia i bardzo wąskiej. Kiedy zgasiło się światło, to w pokoju zapadała absolutna ciemność.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzałam film. Wstałam sobie z fotela i bezmyślnie pstryknęłam wyłącznikiem telewizora. I..... zapadła absolutna, czarna i bezdźwięczna czerń. Lekko struchlałam. Na palcach, żeby nie narobić hałasu i nie obudzić śpiących Dziadków, podeszłam do zamkniętych drzwi pokoju i......</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
.....i stanęłam przed nimi jak wryta. Zza drzwi, z ciemnego, jeszcze ciemniejszego niż sypialnia, korytarza usłyszałam .... kroki. Nie byłam w stanie nic zrobić. Stałam i w panicznym strachu myślałam, że to nie kroki, że to stara podłoga odpoczywa po całym dniu i to tylko deski tak trzeszczą i strzelają.<br />
- Prababciu, proszę......- szeptałam gorączkowo, wyciągając rękę do klamki, która...... opadła nagle z cichym chrzęstem!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-alvPWRkl7XQ/XDw_fsCNKXI/AAAAAAAAZu8/nF_2WErhqdwg61iIHJh2_l13n8bWUvDFACLcBGAs/s1600/20190114_084254-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-alvPWRkl7XQ/XDw_fsCNKXI/AAAAAAAAZu8/nF_2WErhqdwg61iIHJh2_l13n8bWUvDFACLcBGAs/s400/20190114_084254-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa! - z wrzaskiem wykonałam dziki skok, lądując w łożu, między Babcią a Dziadkiem! Babcia przebudziła się.<br />
- Co, chodzi? - mruknęła sennie. Potwierdziłam zduszonym głosem spod kołdry, a ona wstała spokojnie, podeszła do drzwi, włączyła światło i wróciła do łóżka po mnie.<br />
- Chodź - wzięła mnie za rękę i wyszłyśmy na korytarz. Zaprowadziła mnie do pokoju obok, położyła i troskliwie owinęła kołdrą.<br />
- No wiesz, mamo? Powinnaś się wstydzić! Tak dziecko wystraszyć! - zwróciła się do miejsca pod palmą. - Już się nie bój Kasiu. Babcia już nie będzie cię straszyć. Chyba zgubiła drogę, ale jutro już jej tu nie będzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I rzeczywiście. Następnej nocy prababcia Stefcia odeszła. Władzio, Jurek i Zdzisio zabrali ją ze sobą.</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-1188690803451701572018-12-30T11:00:00.000+01:002018-12-30T11:00:12.866+01:00I znowu życzenia<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Święta mieliśmy mało zabawne. Bywa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jaki będzie Sylwester nie wiem i nie chcę planować ani oczekiwać. Po co? Postaram się żeby był fajny jak już będzie :) A Wam życzę banalnie, ale szczerze i z samej głębi serca: szampańskiej zabawy, cudownego Nowego Roku i każdego kolejnego dnia. I nie życzę Wam braku zmartwień, ale za to życzę żebyście mogli poczuć jak pięknie smakuje życie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do Siego Roku!!!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-iODbBAgDJBA/XCeXKbjpVzI/AAAAAAAAZt0/jXKOO6kLZTgNbrkPtYmB-7agtJZy25NXwCPcBGAYYCw/s1600/20181229_084551-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1329" data-original-width="1600" height="331" src="https://3.bp.blogspot.com/-iODbBAgDJBA/XCeXKbjpVzI/AAAAAAAAZt0/jXKOO6kLZTgNbrkPtYmB-7agtJZy25NXwCPcBGAYYCw/s400/20181229_084551-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com63tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-67026195029412743072018-12-23T22:52:00.000+01:002018-12-23T22:54:24.692+01:00Życzenia<br />
<div style="text-align: justify;">
Kapusta z grzybami zrobiona. I uszka. I oranżada z buraków pyka cichutko bąbelkami (jutro zostanie barszczem). Jabłka do szarlotki pachną korzeniami, a wędzony jesiotr udaje latającą rybę (wisi w chłodzie, pod dachem werandy, żeby go koty nie napoczęły). Już mogą być Święta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się czego życzyć Wam Wszystkim, którzy tu czasem do mnie zaglądacie? I pożyczę Wam tego co sama uważam za najlepsze co mam: przyjaciół, którzy mają czas porozmawiać, przyjechać i przytulić kiedy Wam źle. Żywych ludzi: z krwi i kości, którzy potrafią pocieszyć kiedy trzeba i popchnąć do przodu, kiedy paraliżuje strach. Rozmów o wszystkim i o niczym przy kawie, herbacie albo przy wódce. Dystansu do siebie samych i bliskości z innymi ludźmi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I już nie będę się rozpisywać, bo szarlotka czeka żeby ją włożyć do piekarnika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrych Świąt Wam życzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-ILDTesqcouk/XCADdp8C3SI/AAAAAAAAZtA/c6ZikRBD1PEgRHmh2TDn24b5Rzfr31hcgCLcBGAs/s1600/hares-300.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-ILDTesqcouk/XCADdp8C3SI/AAAAAAAAZtA/c6ZikRBD1PEgRHmh2TDn24b5Rzfr31hcgCLcBGAs/s1600/hares-300.gif" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-78446434765267892622018-11-20T12:51:00.001+01:002018-11-21T23:34:34.179+01:00Z motyką na Słońce.....<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
... się rzuciłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wlazłam po drabinie i odłupywałam tycie kawałki. Wzięłam ze sobą małe wiaderko i cały urobek ostrożnie wrzucałam do środka - 5500 stopni to nie w kij dmuchał!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak złaziłam na ziemię, to słoneczna materia trochę przestygła. Kiedy mijałam chmury zasyczało, a z wiaderka uniosły się kłęby mgły. Na szczęście nikt nie zauważył, bo w końcu jest listopad. Parujące kawałeczki zmieniły kolor z rozpalonej, olśniewającej bieli na ciepłą żółć - mogłam ją wykorzystać do własnych celów. Przechyliłam wiaderko nad kartką i słońce rozlało się ciepłą plamą. Teraz mogłam już ogrzać zmarznięte w listopadowej mgle ptaki :))))))</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-RaVXbCWav2s/W_P1Px9SPzI/AAAAAAAAZiQ/_JBAyTl5xisjZFecIhNTfWCH-oof5OdiACEwYBhgL/s1600/20181119_194816-01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1098" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-RaVXbCWav2s/W_P1Px9SPzI/AAAAAAAAZiQ/_JBAyTl5xisjZFecIhNTfWCH-oof5OdiACEwYBhgL/s400/20181119_194816-01.jpg" width="272" /></a></div>
<span style="text-align: justify;"><br /></span>
<span style="text-align: justify;">A tak poważnie: Biblioteka Raczyńskich w swoich filiach zorganizowała cykle warsztatów. Jeden z nich poprowadziłam ja, z<a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2016/08/drzewo.html" target="_blank"> "Drzewem"</a> w roli głównej inspiracji. I sama pozazdrościłam dzieciakom, że mogły się ubabrać farbą po białka oczu. W dodatku dałam im duże arkusze papieru i mogły poszaleć. </span><br />
<span style="text-align: justify;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: justify;">Kilka dni temu postanowiłam pociąć na mniejsze kawałki papier do akwareli: miękki, bielusieńki, gładki. Z bawełną. Ale tak go trzymałam w rękach i zrobiło mi się żal. Więc na dużym arkuszu nasmarowałam swoje drzewo :D</span></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-83467386184715243342018-11-05T13:36:00.003+01:002018-11-05T13:55:59.363+01:00Ekspansja<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Już nie <a href="https://mama3swinek.blogspot.com/2018/10/podbijam-chiny.html" target="_blank">podbijam Chin</a>. Teraz prowadzę prawdziwą ekspansję :D Zalewam Chiny płazami i robalami :DDDD<br />
<br />
Najwyraźniej dzieci na całym świecie lubią taplać się w błocie i pełzać z nosem przy ziemi :D</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-O8e93KsN7hQ/W-A4oOdgX_I/AAAAAAAAZhU/j2YIq5NAzGwVk3AgAVWPSVdba66Ap6mXgCPcBGAYYCw/s1600/20181105_131300-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://4.bp.blogspot.com/-O8e93KsN7hQ/W-A4oOdgX_I/AAAAAAAAZhU/j2YIq5NAzGwVk3AgAVWPSVdba66Ap6mXgCPcBGAYYCw/s400/20181105_131300-01.jpeg" width="400" /></a></div>
Dobry Opiekunie Wszystkich Małych Stworzonek, proszę: spraw żebym mogła kiedyś tam pojechać i zobaczyć chińskie żaby i mrówki :D Byłoby cudownie!bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-76180611994299855392018-10-29T22:29:00.000+01:002018-10-30T13:16:22.869+01:00No lubię... <div style="text-align: justify;">
Na spacer sobie pójść.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z psem.<br />
<br />
Bo nikt inny nie chce ze mną spacerować.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-aPJpo-wzTt8/W9dvrAjWvdI/AAAAAAAAZgU/FWGkBMQnGhctFUYKwozNryQf0Mezp9RKQCLcBGAs/s1600/20181027_122703-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-aPJpo-wzTt8/W9dvrAjWvdI/AAAAAAAAZgU/FWGkBMQnGhctFUYKwozNryQf0Mezp9RKQCLcBGAs/s400/20181027_122703-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: justify;">
Łazimy sobie. On węszy, grzebie, szuka i wypatruje. Od czasu do czasu ogląda się na mnie z pyskiem mokrym od deszczu, jakby sprawdzał: No, jesteś tam? Nie zgub mi się. I drepczemy dalej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zbieram rozmaite śmieci: patyki, szyszki, kawałki kory, jakieś kostropate owoce i liście - całe naręcza liści. Chyba nie wyrosłam z kaloszy, jesiennych, przedszkolnych spacerów po parku i odkrywania, że zawsze jest coś nowego do odkrycia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem zmoknięci i zmarznięci wracamy do domu. Pies włazi na kanapę i wzdycha, a ja siedzę sobie przy stole. Grzeję zimną twarz dłońmi i piję gorącą herbatę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy najbardziej lubię się nudzić. Przeglądam kieszenie (do których czasem boję się włożyć rękę) i ostatnio czytane książki. Zawsze można w nich znaleźć rzeczy już raz znalezione. I okazuje się, że śmieci mogą być przyjemnie użyteczne :)</div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-7X6eUXdHdKc/W9dxXeMbmtI/AAAAAAAAZgg/LGNfnG9mP90vnrldZzlyWKiJKIjyw3XYACLcBGAs/s1600/20181029_212153.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-7X6eUXdHdKc/W9dxXeMbmtI/AAAAAAAAZgg/LGNfnG9mP90vnrldZzlyWKiJKIjyw3XYACLcBGAs/s400/20181029_212153.jpg" width="400" /></a></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-44711674726554661792018-10-22T12:51:00.001+02:002018-10-30T13:15:51.050+01:00Kawa<div style="text-align: justify;">
Jest jeszcze ciemno. Gotuję kawę. Gorącą, ostrą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem biorę nasze dwa olbrzymie kubki w ręce i schodzę na dół. Do sypialni. Zanim do niej docieram, staję jeszcze na moment przy drzwiach i przez malutkie okienko patrzę, jak w stosach brązowo-złotych liści dzieje się życie: niezliczone małe ptaszki biegają z szelestem, grzebią, skrobią, przewaracają i przeszukują skarbiec. Pod szumiącym dywanem znajdują owady, robaki, kawałki orzechów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem otwieram drzwi. Szszszszsssss....., szufff......., prrrrrrffffffff........ Małe ptaszki zrywają się i odlatują na drzewa, dach, w załomki murów starej szopy. Pijemy w ciszy i bezruchu gorącą kawę, parzymy usta, a ptaszki wracają. I znowu: biegają z szelestem, grzebią, skrobią, przewaracają i przeszukują skarbiec. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I żal wstać kiedy kończy się kawa.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-BvFkuO7Uq0w/W82VhUtMTkI/AAAAAAAAZfw/tnlS12uAZQkV0U6hAdEkCD89XqA8I1hhQCLcBGAs/s1600/ptaszki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1080" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-BvFkuO7Uq0w/W82VhUtMTkI/AAAAAAAAZfw/tnlS12uAZQkV0U6hAdEkCD89XqA8I1hhQCLcBGAs/s400/ptaszki.jpg" width="300" /></a></div>
<br />bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-71405323525329143162018-10-12T10:53:00.002+02:002018-10-12T13:53:13.685+02:00Podbijam Chiny<div style="text-align: justify;">
Odkąd pamiętam chciałam zobaczyć Chiny. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie z wycieczką. Nie. Chciałabym tak jak lubię: "per pedes apostolorum" - na piechotę. No, prawie na piechotę - chyba jednak już nie dałabym rady na własnych kończynach przemierzyć Chin w tę i wew tę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałabym zobaczyć góry i lasy, i rzeki, i jeziora, i zwierzęta, i rośliny i co tylko się da. I strasznie, przestrasznie chciałabym zobaczyć jak pracują rzemieślnicy w Jingdezhen. Ale mogę sobie popatrzeć najwyżej na filmy na YT. I patrzę. I marzę. O dzikich kułanach, jakach na śniegu, hulokach bimbających na gałęziach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Póki co słucham narzekań, że Chiny nas zalewają. I się nie dziwię, że nas zalewają, bo sami się o to prosimy, ale to całkiem inna historia. Póki co sama zalewam Chiny - "Drzewem" :D</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Voila!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aż pożałowałam, że napisy nie są zawiniętych wiórów stolarskich :D Fajnie popatrzeć jak wygląda własne nazwisko w zupełnie innym języku :D</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-iKVp8bDREiA/W8Bf_d9r4OI/AAAAAAAAZeg/gRh1XDf5AjcT_U-_WEU0yJyWKbuC577UACLcBGAs/s1600/20181012_095007-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-iKVp8bDREiA/W8Bf_d9r4OI/AAAAAAAAZeg/gRh1XDf5AjcT_U-_WEU0yJyWKbuC577UACLcBGAs/s400/20181012_095007-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SEpNosqcgJo/W8Bf_eJM3oI/AAAAAAAAZec/0Q4hOZcWbBkowFpZD3CXFV7_ryAsKLJywCLcBGAs/s1600/20181012_095444-01.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-SEpNosqcgJo/W8Bf_eJM3oI/AAAAAAAAZec/0Q4hOZcWbBkowFpZD3CXFV7_ryAsKLJywCLcBGAs/s400/20181012_095444-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A to dodatek, który mnie szczerze rozczulił: listek z nasionkami - można sobie włozyć do doniczki, albo do ziemi w ogrodzie i (chyba) kalendarz do monitorowania wzrostu roślinek :D Cudowne!!!! Strasznie mi się podoba!!!!<br />
<br />
P.S.: Hahahahaha! To nie moje nazwisko! Tłumacz Google mówi: Ekologia naturalna mała encyklopedia :D<br />
<br /></div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-33656042936787800332018-10-10T17:01:00.000+02:002018-10-11T12:42:32.738+02:00Całkiem nowiutką książkę mam :DWczoraj przyszła.<br />
Pachnie farbą. Lubię ją :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ZibXUPFGZWg/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/ZibXUPFGZWg?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-12680227915701782022018-10-09T14:36:00.001+02:002018-10-09T14:39:47.537+02:00Idzie, idzie pani Jesień...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
... różne dary w koszu niesie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiewiórkom w naszym ogrodzie przyniosła orzechy i jabłka. Nie pamiętam kiedy tyle ich było? Ale plon dyniowy zasmucił Dziadka Kazika: jego ulubione warzywo urodziło tylko jeden owoc. Za to PRZEOGROMNY!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spacer z psem Faflem codziennie kończy się podobnie: wypakowuję z kieszeni balast z żołędzi (jest rok nasienny) i dzikich, kwaśnych jabłuszek - niejadalnych, ale ślicznych, złocistych i pachnących jak żadne inne. Potem wyciągam z włosów topolowe, dębowe, osikowe i bukowe liście.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziki zaczęły już przekopywanie trawników, chociaż w tym roku mają w bród jedzenia darowanego przez drzewa. Ciekawe czy i buki dadzą im jeść? Może uda mi się pojechać na spacer w jakąś buczynę i sprawdzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe jak długo jeszcze szpaki będą urządzać wiece na wszystkich drzewach? O czym rozprawiają? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe czy w tym roku spadnie śnieg? Mnóstwo, mnóstwo bielusieńkiego, czystego śniegu. Tak białego, że aż zabolą oczy! Byłoby fajnie.......</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciekawe jak szybko przyjdzie w tym roku zima? A może jeszcze nie w tym? Może przykryje świat białym całunem dopiero po Nowym Roku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jestem taka zasobna jak jesień, ale też mogę coś dać. Tapety (ilustrację namalowałam dla "Świerszyka", do opowiadania Magdy Kiełbowicz) . Jak chcecie, to poniżej możecie je sobie ściągnąć - są podpisane rozdzielczościami ekranowymi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miłej jesieni :)<br />
<br />
<b style="font-size: 12.8px;"><span style="font-weight: normal;">P.S.: A jeśli chcecie inne tapety, to</span><span style="font-weight: normal;"> <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2014/02/daje-plame.html" target="_blank">TUTAJ</a> i <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2014/02/jak-wywabic-plamy-z-bieli.html" target="_blank">TUTAJ</a> kiedyś umieściłam :D</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Woh9tuyrL7A/W7ydJ5PzgyI/AAAAAAAAZeE/0teuUdHQsQkmeESBLzyfeQXQmCzwzFgmQCEwYBhgL/s1600/2560x1440%2Bkb%2B2018.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-Woh9tuyrL7A/W7ydJ5PzgyI/AAAAAAAAZeE/0teuUdHQsQkmeESBLzyfeQXQmCzwzFgmQCEwYBhgL/s400/2560x1440%2Bkb%2B2018.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">2560x1440</td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-UWTuTHKfKEo/W7ydINx3IiI/AAAAAAAAZeA/-CxSS-d3UkQms18LiCl5cDy86NpNKjkCwCEwYBhgL/s1600/1920x1080%2Bkb%2B2018.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-UWTuTHKfKEo/W7ydINx3IiI/AAAAAAAAZeA/-CxSS-d3UkQms18LiCl5cDy86NpNKjkCwCEwYBhgL/s400/1920x1080%2Bkb%2B2018.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">1920x1080<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-XDKQCrOfAbY/W7ydH7lBCaI/AAAAAAAAZd8/tvjSSCJyyEQEWTjLeDMWTkiF4nI0YQ4ZgCEwYBhgL/s1600/1600x900%2Bkb%2B2018.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://1.bp.blogspot.com/-XDKQCrOfAbY/W7ydH7lBCaI/AAAAAAAAZd8/tvjSSCJyyEQEWTjLeDMWTkiF4nI0YQ4ZgCEwYBhgL/s400/1600x900%2Bkb%2B2018.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">1600x900<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-UkWpeApoiuE/W7ydHXJ5E4I/AAAAAAAAZeA/Kt1UpFW-jV8uE7KGXewJy6MdXKaSWKCgQCEwYBhgL/s1600/1280x720%2Bkb%2B2018.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://3.bp.blogspot.com/-UkWpeApoiuE/W7ydHXJ5E4I/AAAAAAAAZeA/Kt1UpFW-jV8uE7KGXewJy6MdXKaSWKCgQCEwYBhgL/s400/1280x720%2Bkb%2B2018.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">1280x720<br />
<br /></td></tr>
</tbody></table>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-71NOay8tFek/W7ydJE14aqI/AAAAAAAAZeA/AfHS4rxtQScXSrdNnyhf2bx_vnoH8pt3gCEwYBhgL/s1600/800x600%2Bkb%2B2018.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="800" height="300" src="https://4.bp.blogspot.com/-71NOay8tFek/W7ydJE14aqI/AAAAAAAAZeA/AfHS4rxtQScXSrdNnyhf2bx_vnoH8pt3gCEwYBhgL/s400/800x600%2Bkb%2B2018.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">800x600<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</td></tr>
</tbody></table>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-73666370541467870672018-05-14T15:20:00.002+02:002018-05-14T18:46:10.032+02:00Goście, gościeLeże w łóżku i "churchlam". Nagle słyszę natarczywe walenie do drzwi. "Kto tam?" - wyrzęziłam. I wtedy przemówiły do mnie: pszczoły i mrówki po rosyjsku, a żaby po włosku :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kqBeC9Ptb6s/WvmMkdDRIyI/AAAAAAAAYTA/z1Yq8jay6ls0BJhTnHFcshiH77gKzD7eQCLcBGAs/s1600/20180514_143027-1-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1326" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-kqBeC9Ptb6s/WvmMkdDRIyI/AAAAAAAAYTA/z1Yq8jay6ls0BJhTnHFcshiH77gKzD7eQCLcBGAs/s400/20180514_143027-1-01.jpeg" width="331" /></a></div>
<br />
A całkiem niedawno odwiedziły mnie blaszkodziobe ;b<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-2TPVZT5YlFw/WvmM6Ay0GnI/AAAAAAAAYTI/AC2ttrb0FTwo6BhyIaOazoEKhw8gKQ-uwCLcBGAs/s1600/20180427_124204-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1600" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-2TPVZT5YlFw/WvmM6Ay0GnI/AAAAAAAAYTI/AC2ttrb0FTwo6BhyIaOazoEKhw8gKQ-uwCLcBGAs/s400/20180427_124204-01.jpeg" width="400" /></a></div>
<br />bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-16889226457640217742018-05-06T21:13:00.000+02:002018-05-06T21:20:39.698+02:00Szyszka<div style="text-align: justify;">
Padłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw wyrosła mi febra: bolesna i wielka jak rzetelny kalafior. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem mnie połamało. Diagnoza: zapalenia mięśnia czworobocznego czyli poczciwego "kaptura". Bolało jak nie wiem co. Zalecenie: leżeć. Pod żadnym pozorem nie siedzieć i nie podnosić nic. No, dobra - poległam. Tylko ile można leżeć? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Okazało się, że muszę, bo do febry i chorych pleców dołączyła grypa z zapaleniem krtani. Kaplica. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś zaczęłam łazić. Poszłam zobaczyć bzy. Jak szłam, to oberwałam szyszką w łeb :D Na szczęście tylko szyszką i nie wyskoczył mi do kompletu guz. Wyskoczył mi pomysł. Bo rozmawiałam z E. I gadałyśmy o różnych stworach. Między nimi był też łuskowiec - pangolin. No i jak dostałam tą szyszką w łeb, to mnie olśniło i szyszka została tworzywem - voila :D</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5yFXYGGUud8/Wu9R9jmSXCI/AAAAAAAAYNg/H7UR98CAgFMQ2XZeoWb34jZhFgiINJkKQCLcBGAs/s1600/pangolin%2B1440.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1440" data-original-width="1440" height="400" src="https://1.bp.blogspot.com/-5yFXYGGUud8/Wu9R9jmSXCI/AAAAAAAAYNg/H7UR98CAgFMQ2XZeoWb34jZhFgiINJkKQCLcBGAs/s400/pangolin%2B1440.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Proszę bardzo - oto pan-cone-lin :D</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A tak w ogóle, to strasznie chciałabym zobaczyć pangoliny na wolności............ Fascynujące zwierzęta. Natura chętnie powtarza swoje sprawdzone projekty: wypróbowała na szyszce, a potem obdarzyła tak samo zwierzę. <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2014/11/skutki-picia-herbaty.html" target="_blank">Unerwiła liście</a>, a potem tak samo wyposażyła <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/search?q=cykada" target="_blank">owadzie skrzydełka</a> - cudowne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potrzebuję wakacji....... Bardzo......</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-27533246478675769602018-02-22T10:45:00.000+01:002018-02-22T10:48:29.411+01:00Auuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!W <a href="http://magazyn.salamandra.org.pl/" target="_blank">"Salamandrze"</a> można przeczytać dzieciom (albo z dziećmi) fajną opowieść Magdy o wilkach: "Rodzinny jak wilk". A ja domalowałam obrazek :)<br />
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-P3wgfgoj7Z8/Wo6Nuxl8JSI/AAAAAAAAXAA/qDjkVlwCTEIA5kGEse-uNNM4hPi62qCUQCLcBGAs/s1600/wilki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1143" data-original-width="1600" height="285" src="https://2.bp.blogspot.com/-P3wgfgoj7Z8/Wo6Nuxl8JSI/AAAAAAAAXAA/qDjkVlwCTEIA5kGEse-uNNM4hPi62qCUQCLcBGAs/s400/wilki.jpg" width="400" /></a></div>
<div>
Lubię go :)<br />
<br />
Pocieszam się: wciąż prowadzę nierówną walkę ze sprzętem i samej chce mi się wyć......</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-37961188984367299242018-02-20T12:21:00.004+01:002018-02-20T12:21:58.465+01:00Pomocy!Błagam......<br />
<br />
Albo jestem niedojdą technologiczną, albo producenci robią wszystko żeby utruć życie klientom: walczę z nową maszyną - czy ktoś może mi pomóc? Czy istnieje jakiś dobry bóg, sprawujący opiekę nad biednymi idiotami przegrywającymi w wyścigu ewolucyjnym? Bo ja nie nadążam.........<br />
<br />
W przypływie czarnej rozpaczy zaczęłam robić porządki i znalazłam dwa wiekopomne dzieła, doskonale obrazujące stan mojego umysłu i ducha.<br />
<br />
Pamiętacie to straszne uczucie, kiedy rusza karuzela łańcuchowa? Dźwięczą żelastwa, żołądek przykleja się do kręgosłupa, posiłek grozi retrospekcją, a w głowie zamiast mózgu bełta się jajko na miękko? No, to tak się czuję:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bDcaqi2y7Vk/WowBSRubVZI/AAAAAAAAW-I/uP7VDYP3SWgTO01NCHXhPbVWyz8rRkzZwCLcBGAs/s1600/lancuchowa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="822" data-original-width="572" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-bDcaqi2y7Vk/WowBSRubVZI/AAAAAAAAW-I/uP7VDYP3SWgTO01NCHXhPbVWyz8rRkzZwCLcBGAs/s640/lancuchowa.jpg" width="442" /></a></div>
<br />
<br />
Potem to przykre uczucie mija, ale zastępuje je inne - o, takie:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-GZxGyXqld4k/WowCDc56UhI/AAAAAAAAW-Q/HSXycRW3K2gXPbAvID7OSvX8WLowSgixQCLcBGAs/s1600/huragan%2Bkathrina.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1341" data-original-width="916" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-GZxGyXqld4k/WowCDc56UhI/AAAAAAAAW-Q/HSXycRW3K2gXPbAvID7OSvX8WLowSgixQCLcBGAs/s640/huragan%2Bkathrina.jpg" width="435" /></a></div>
<br />
<br />
Właśnie tak! Zamieniam się we wściekły huragan: huragan Kathrina. <br />
<br />
Niestety, zaczęłam w tym stanie robić porządek w pracowni:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Im-pM-ZxCTg/WowDYEzx9XI/AAAAAAAAW-c/77K8M2uCaI8WL9VJUVDWR7SIemFbmZ0ygCLcBGAs/s1600/20180220_113602.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="225" src="https://4.bp.blogspot.com/-Im-pM-ZxCTg/WowDYEzx9XI/AAAAAAAAW-c/77K8M2uCaI8WL9VJUVDWR7SIemFbmZ0ygCLcBGAs/s400/20180220_113602.jpg" width="400" /></a></div>
I, kurczęblade, znowu siedzę na gigantycznej łańcuchowej, a żołądek owija mi się wokół kręgosłupa..............<br />
<br />
Pomocy..................bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-39801767224454098682018-02-18T14:19:00.000+01:002018-02-19T15:40:39.651+01:00Przynudzam<div style="text-align: justify;">
Czekam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czekam na kuriera, który ma przywieźć moją nową maszynę do pracy. Stara się lekko popsuła i po czterech miesiącach przepychania się z ubezpieczalnią (wykupiłam "Gwarancję Beztroski" - nie polecam, bo czego jak czego, ale beztroski, to to na pewno nie gwarantuje) uciułałam na nową. Zanim naprawię starą............. Płakać mi się chce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc tak siedzę i czekam. I już przestałam spać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czekając, smaruję na karteluszkach wzory, kolory, zapisuję pomysły i czasem, kiedy schną farby, tęsknię sobie. Za wiosną, za młodymi listeczkami wybuchającymi z pąków, za ptasim wrzaskiem o czwartej rano. Zaraz to wszystko wróci: co noc słyszę przelatujące kaczki i gęsi, a znad poligonu przylatują żurawie i nawołują się skrzypliwie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tęsknię za Babcią. Za codziennymi spacerami po Ogrodzie Saskim i targiem na Podzamczu. Rano maszerowałyśmy po zakupy: Babcia chodziła między stosami cebuli, ziemniaków, marchwi i grzybów. I wybierała. Według sobie tylko wiadomych kryteriów. Dotykała, wąchała, marszczyła nos nad każdą truskawką, kapustą, pęczkiem koperku. Potem wracałyśmy do domu, Babcia wstawiała zupę, zagniatała makaron albo robiła pierogi. Z kapustą i grzybami specjalnie dla mnie, a z mięsem dla Dziadka Tadeusza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem Zofia ubierała się ładnie - w niebieską albo czerwoną sukienkę. A ja żądałam kokardy! Kokardę robił szyfonowy szal. Obowiązkowo niebieski. Należało ściągnąć włosy na czubku głowy w cienki ogonek, a potem zawiązać wstęgę przejrzystego materiału w gigantycznego, błękitnego motyla. <a href="http://mama3swinek.blogspot.com/2016/05/pobozne-zyczenie.html" target="_blank">Od tego ściągnięcia robiły mi się skośne oczy</a> :D </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wychodziłyśmy z domu i maszerowałyśmy Krakowskim Przedmieściem (zaliczałyśmy wszyściutkie wystawy :D) do Ogrodu Saskiego. Babcia niosła ogromną torbę, w której było jedzenie dla mnie. Torba była w paski i zawierała (w zależności od pory roku) gigantyczną butlę soku z marchwi, który Babcia wyciskała przez gazę albo słój Wecka wypchany startymi rzodkiewkami ze śmietanką. Albo słój truskawek z cukrem. Albo olbrzymie słodkie jabłka i malutki, zielony nożyk do ich obierania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Był też wielki bochen pachnącego ciepłego chleba, z którego ukradkiem ogryzałam skórkę kiedy Babcia, siedząc na parkowej ławce, plotkowała z innymi paniami. Czasem (nawet bardzo często) bochenkowi towarzyszyły wafle kupowane w tej samej piekarni co chleb. Siadałam obok rozgadanych pań i ze smakiem pożerałam trzeszczące i siejące okruchami kwadraty. Zlatywały się niebiesko-siwe gołębie i szare wróble w brązowych czapeczkach. A czasem, z koron ogromnych, cienistych drzew, złaziły wiewiórki. Niektóre były tak przyzwyczajone do ludzi, że mogłam podawać im kawałeczki jabłek z ręki .</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najpiękniej było wiosną: cały park tonął w bladozielonej mgiełce młodziutkich listków. Buki, graby, wiązy, kasztanowce, akacje - wszystkie drzewa niemal jednego dnia wybuchały zielenią. Szłyśmy sobie pomalutku, a w brzuchu chlupał mi sok z marchwi :D Słońce pełzało po parkowych ścieżkach, rzucało blaski na trawę i pnie, osuszało spoconą od biegania, jak kot z pęcherzem, buzię. No właśnie: spacer kończył się wtedy kiedy pęcherz przypominał, że wypiłam morze soku :D Wtedy biegłyśmy: Babcia z wielką torbą, lżejszą o to co musiałam zjeść i wypić, a za Babcią pełen pęcherz i ja z kokardą, która już dawno przestawała przypominać błękitnego motyla, za to powiewała za mną smętnie jak flaga oznaczająca kapitulację :D </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-vxa5hTsqCTc/Wol9T2Ga4BI/AAAAAAAAW8A/q5h7HoCpUSsbXqB-FWEXR-3XlRsI9mgDwCLcBGAs/s1600/babacia%2Bi%2Bja%2B-%2B300%2B14x14.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1341" data-original-width="1380" height="387" src="https://2.bp.blogspot.com/-vxa5hTsqCTc/Wol9T2Ga4BI/AAAAAAAAW8A/q5h7HoCpUSsbXqB-FWEXR-3XlRsI9mgDwCLcBGAs/s400/babacia%2Bi%2Bja%2B-%2B300%2B14x14.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Dobrze, że po przeciwnej stronie parku mieszkała Ciotka Maryśka :Dbajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1863945852394944171.post-26156431654953448462018-02-12T21:49:00.001+01:002018-02-13T08:04:59.972+01:00Herkules potrzebny od zaraz<div style="text-align: justify;">
No, bo tak. Zrobiła mi się z pracowni stajnia Augiasza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie. Nie żeby tak zaraz koński nawóz wszędzie. Wcale nie. Po prostu: dużo pracowałam, trochę zabałaganiłam, zostawiłam, zapuściłam i zalęgło mi się .....Licho. Malutkie. Całkiem tyciusie. W dodatku sztukę mimikry opanowało do perfekcji - przypomina niewielki, szarobrązowy kłębek kurzu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy próbowałam je nakryć na szaleńczych harcach, błyskawicznie otwierając drzwi pokoju, natychmiast chowało się pod papier albo w ciemnym kącie. Albo pod jakimiś gratami. Raz udało mi się je nawet złapać za ogon, ale jest zbrojne w komplet bardzo ostrych (choć malutkich) pazurów i garnitur zębów - podrapało mnie trochę. Nie jest szczególnie drapieżne: głównie żywi się kurzem, który udaje. Czasem tylko złapie jakiegoś rybika albo mola. A ulubione pożywienie, to papier. Duuuuuużo papieru. Najlepiej takiego zamalowanego kredkami albo farbami. Szczególnie lubi kobalty i czernie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moje Licho jest nawet miłe, tylko mogłoby nie robić takiego chaosu. Przyjdzie dzień, że będę je musiała wyprosić z pracowni. Ucieknie przed odkurzaczem i znowu zamieszka w piwnicy albo pod kuchennym kredensem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Udało mi się zrobić mu całkiem udany portret telefonem: syczało, wyrywało się, kąsało, ale zrobiłam. Nie mam sumienia zamknąć go w klatce - niech sobie czasem pohula po domu ;) Przywykłam, że czasem robi mi kipisz w kątach ;D Biedne, po prostu nie umie inaczej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-RRwOmk7cIy0/WoHskRTgY6I/AAAAAAAAW3Q/evF2M_gJL0o-AqjhAcc1qr9HezWokGEVwCLcBGAs/s1600/licho.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1341" data-original-width="1006" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-RRwOmk7cIy0/WoHskRTgY6I/AAAAAAAAW3Q/evF2M_gJL0o-AqjhAcc1qr9HezWokGEVwCLcBGAs/s400/licho.jpg" width="300" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A to powód, dla którego muszę pogonić Licho z odkurzaczem:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iawW-qLbU7k/WoIAx38lT8I/AAAAAAAAW4k/4oSI8HhZi50MjHQ3QjUvg6fCgfWo2ejqQCLcBGAs/s1600/pracownia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://1.bp.blogspot.com/-iawW-qLbU7k/WoIAx38lT8I/AAAAAAAAW4k/4oSI8HhZi50MjHQ3QjUvg6fCgfWo2ejqQCLcBGAs/s400/pracownia.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Przyjrzałam się dokładniej: okazuje się, że Licho przyprowadziło krewnych i znajomych :D</div>
</div>
bajerowicz@o2.plhttp://www.blogger.com/profile/16493309807982138239noreply@blogger.com12