środa, 29 lipca 2009

Chylę czoła przed Panem Chyłą

Gdy smutek szaaaaaaaaarpie mną okruuuuuuuuuuuuuuuuuuutnie........................

Włączam sobie, w aucie (nowym :DDDD - stary pojazd się wyjeździł :( ) płytę z piosenkami Pana Chyły i............. nie, nie słucham: aktywnie biorę udział w odtwarzaniu czyli śpiewam sobie na całe gardło :D, co silnie raduje innych kierowców, stojących wraz ze mną w korkach, zwłaszcza jeśli przy tym aktywnym słuchaniu zapomnę zamknąć szyby :DDDDDDDDDDD

Nabyłam kiedyś rzeczoną płytę w jakimś sklepie internetowym (analogową, niestety, wysłuchaliśmy do samego końca - dosłownie) i odtąd piosenki Tadeusza Chyły jeżdżą ze mną wszędzie. (Chyba w Merlinie ją kupiłam).


Fajne są: dowcipne, przewrotne, zaśpiewane tak smakowicie, że choć organicznie nie znoszę parówek, po „Śnie psa” nabieram na nie ochoty (zwłaszcza jeśli jestem w drodze do domu, po pracy :DDDDDD) . Znam wszystkie piosenki na pamięć i jakoś od lat mi się nie nudzą i wciąż tak samo cieszą. A nawet coraz bardziej :D, bo w moim nowym pojeździe słychać wszystkie instrumenty :D, które brzmią jak perełki śmiechu :D

Chciałabym żeby dziś ktoś nagrywał tak pięknie, z taką starannością i dbałością o każdy szczegół.

Serdecznie dziekuję Panie Tadeuszu za masę radości :D