Na co dzień mieszka na stole i pomaga mi w pracy: aportuje paszczą gumki do mazania :DDDDDD
Czasem wychodzi na spacer dla odpoczynku. Wtedy chowa się pod funkiami, żeby nikt jej nie widział, i śpiewa lirycznie.
Dziś śpiewała "Zielono mi" - utwór sprzed potopu czyli z czasów kiedy latałam po lesie ze świerkową szyszką ogryzioną przez wiewiórkę (znakomicie udawała mikrofon - szyszka, nie wiewiórka) i śpiewałam fałszywie tę samą piosenkę, przyprawiając mojego ojca o spazmy śmiechu :DDDDDDDDDDDDDDDDD
Zdjęcie kiepskie, ale sami rozumiecie: musiałam szybko biec po aparat żeby mi gdzieś nie poszła :D
"Zielono mi"
A w kominie szurum burum,
a na polu wiatr do wtóru,
a na chmurze bal do rana,
a pogoda rozśpiewana.
Zielono mi i spokojnie,
zielono mi,
bo dłonie masz jak konwalie.
Noc pachnie nam
jak ten młody las,
popielatej pełen mgły,
a w ciszy leśnej
tylko ja i ty...
A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie.
Zielono mi jak w niedzielę,
najmilsza ma,
dziękuję ci za tę zieleń.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w czasie złym.
Zielono mi, szmaragdowo,
gdy twoja dłoń
przy mojej śpi, niby owoc.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w mieście złym.
A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie,
gada woda i sitowie...
Dla tych co nie pamiętają albo nie mogą pamiętac, bo ich jeszcze nie było: śpiewał tę piosenkę Pan Andrzej Dąbrowski. Można znaleźć na YouTube :)