Niby jest tak, że ciało powinno być spójne z rozumem.
Niestety, ostatnio osiągnęłam poziom abstrakcji, w którym ciało oderwało się od rozumu i w sposób całkowicie bezmyślny nasypało do kawy gałki muszkatołowej (zamiast imbiru). Hmmmmmmmmmmmm, kawa smakowała osobliwie, choć przy pewnej dozie dobrej woli mogłabym ją nawet polubić: w końcu korzenna - tak czy inaczej. Zwłaszcza, że rozum, spróbowawszy kawy, wrócił na swoje miejsce. Rytualny, poranny napój zadziałał w każdym razie, pomijając lekkie oszołomienie. Zważywszy na ilość użytej gałki, dobrze, że nie miałam wizji.
Chociaż nie, nie do końca:
Eksperyment mi się powiódł i żal było zmarnować tak pięknie różowiutki kawałek papieru. Tylko rozumowi, na którymś zwoju mózgowym osunęła się nóżka i coś temat mi się wymknął spod kontroli :DDDDDD