... post ten wszystko Wam opowie :DDDDDD
Byłam w Pafos - na Cyprze.
Było gorąco.
I jeszcze było gorąco.
A poza tym było ...... gorąco :DDDDDDDDDD
A tak serio, to było gorąco jak wszyscy diabli :DDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Po wyjściu spod prysznica należało na siebie błyskawicznie naciągnąć kostium kąpielowy, bo zwlekanie z tym procederem groziło niewłożeniem stroju wcale: było tak wilgotno, że człowiek wytarty do sucha natychmiast stawał się mokruteńki.
Pracowałam jako wolontariuszka (grafik i fotograf) w polskiej misji archeologicznej w Kato Pafos. Poznałam świetnych młodych ludzi. Poznałam Pana doktora Henryka Meyzę - wspaniałego człowieka. Spotkałam znowu cudowną Panią profesor Basię Lichocką, z którą miałam przyjemność być w Aleksandrii.
Mogłabym tak pisać i pisać. Pisać jak na stopa próbowaliśmy, ze Sławką i Pawłem, dotrzeć do Troodos, o tym jak pływałam z maską i połamałam płetwy. O tym jak wieczorami latałam z wywieszonym ozorem do latarni morskiej i z powrotem, narażając się na mrożące krew w żyłach spotkania ze skolopendrą i o tym jak bezwstydnie obżerałam się dziko rosnącymi figami, ale nie będę. Za to od czasu do czasu pokażę jakieś zdjęcie, którego nie udało mi się skopać z pośpiechu :D
Powód moich sprinterskich, wieczornych poczynań :DDDD
Niektórzy twierdzą, że na Cyprze latem jest sucho i brzydko. Sucho tak, brzydko - absolutnie nie.
Po drodze do stacji mijałam połacie ślicznych, kępiastych suchelców. Dziewczyny: Małgosia i Joanna, które były na wykopaliskach wiosną, opowiadały, że te suche łąki są cudowne: zielone i kwitnące masą żółciutkich kwiatuszków. Joanna pokazała mi zdjęcia - to wszystko prawda - muszę to kiedyś zobaczyć.
Obiekt moich westchnień ogrodowych gnijący z rozpaczliwą regularnością, bo u nas za mokro: pustynnik - tu rośnie w charakterze pospolitego chwaściska.
A to powód, dla którego nie należy dla zdjęcia wskakiwać w japonkach w środek niewielkiej kępki roślin, stanowiącej jedynie słuszne miejsce do rozstawienia statywu - ostatnie kolce wyciagnęłam trzy dni po powrocie do domu :DDDD
C.D.N - JUŻ SIĘ BÓJCIE :D
uuuuu... luuubię się tak bać :))
OdpowiedzUsuńpoproszę jeszcze i jeszcze..... i jeszcze!
zdjęcia fantastyczne, opowieść też (choć nie opowiadałaś przecież) :D
pozostał mi po zachwycie ogromny niedosyt... więc JESZCZE poproszę! :DDDD
Pierwsze zdjęcie jak z baśni tysiąca i jednej nocy, a suszki - też jak z jakiejś baśni - takie nierealne - wyglądają, jak zamarznięte, a nie zasuszone.
OdpowiedzUsuńPrzemycałaś kolce w stopach - och Ty..:)
Ja tam się nie boję.
O rety - ale jesteście szybkie :DDDDDD
OdpowiedzUsuńKasiu - będzie jeszcze, ale nie wszystko na raz :DDDDDDDDDDD W dodatku muszę posortować zdjęcia - nędzowate do kosza, znośne zostawić, dyskusyjne przemyśleć - to trwa :DDDDDDDDD
Kura - ja nie tylko kolce jako kontrabandę przewoziłam :D Kamienie i muszelki w plecaku fotograficznym (i tak miałam już nadbagaż:DDDD). Komandarija - słodkie Cypryjskie czerwone wino (już nieistniejące :DDDD) przeleciała Europę w mojej walizce, zawinięta w moskitierę, koc, ręczniki i foliowe siatki :DDDDDD A w dłoniach przemycałam namacalny dowód ciekawości i łakomstwa: kolce opuncji, którą zeżarłam pierwszego dnia po przyjeździe :DDDDDDDDDDDDD
może i sucho ale masz rację na pewno nie brzydko! piękne zdjęcia i piękne miejsce.
OdpowiedzUsuńMruczanki - dziekuję :)
OdpowiedzUsuńŚliczności!!
OdpowiedzUsuńjak smakuje opuncja?!
OdpowiedzUsuńa z tym wyrzucaniem fotek to ostrożnie, czasem po jakimś czasie zmieniamy zdanie i okazuje się, że wcale nie jest tak źle.
a cieplej ci już? taka ładna jesień się zrobiła :)