Powinnam się wstydzić, że wysyłam ją tak późno. Jak zawsze zresztą, ale trudno - lepiej późno niż wcale.
Z wyspy Afrodyty wysyłam Wam ciepło, mnóstwo ciepła i słońce, i dziwne światło: miękkie, ale silne, że czasem męczy. Wysyłam Wam zapach anyżu o szóstej rano i uczucie błogości i ulgi, kiedy zmęczone pracą w gorącu ciało zanurza się w pachnącej, chłodnej wodzie.
Wysyłam Wam terkot cykad, poranny upał i smak malutkich pierożków z twarożkiem i wodą różaną. Ślę kojący chłód zmierzchu, kiedy jedyne co przychodzi do głowy po rozpalonym dniu, to zastanowienie skąd wiatr nawiewa zapach jaśminu.
Wysyłam łagodny błękit wody i paletę ciepłych bieli i brązów. Wysyłam złote spojrzenie czarnego kota, który ociera się o nogi w nadziei na pieszczoty, a nie kiełbasę :)
Wysyłam Wam ............ no już sama nie wiem co - wszystko. Dobrze mi tu i chcę się z Wami tym podzielić :)
Teraz przypnę te wszystkie uczucia do nóżki smukłego gołąbka Afrodyty i wypuszczę go na północ, a za kilka dni sama polecę w jego ślady.
Do zobaczenia :)
Fragment terakotowej figurki gołąbka (okres hellenistyczny) - ptaka poświęconego bogini Afrodycie - Polska Misja Archeologiczna NEA PAFOS, 1965 rok. Mogłam go sfotografować pracując w pafijskim Muzeum Archeologicznym :)
Gołąbek doleciał, kartka odebrana! Dzięki:) Jak się gołąbek trochę odeśpi , to pofrunie spowrotem!!
OdpowiedzUsuńCzekam :)
UsuńDzięki Gołębico :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie masz. A ten anyż o poranku? Gdy pracowałam w zamierzchłych czasach u greckiego chłopa, to dzień zaczynaliśmy od kielicha anyżówki co by się lepiej pracowało:~)
OdpowiedzUsuńAnyż poranny pachniał sam z siebie :DDDD Rośnie w miejscu, w którym prowadzi droga na stanowisko archeologiczne i w porannym, chłodnym i wilgotnym powietrzu pachniał cudownie. Za to po ubiegłorocznym doświadczeniu z ouzo wiem jedno: łatwo przesadzić, a pachnie się później anyżem baaaaaaardzo długo :DDDDDDD
UsuńKartkę odebrałem i po całym dniu pracy poczułam sie lepiej wdychajac atmosferę tego miejsca. Dzięki Kasiu.
OdpowiedzUsuńMogłabym jeszcze dodać różne cudowności, ale to trudno opisać :) Cieszę się, że chociaż trochę mogłam Ci posłać :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTak przyjemne słowa przelałaś w tym poście, że siedząc zmarznięta w moim pokoju, ze świadomością, że za oknem pada cała się roztopiłam i zrobiło mi się niezwykle przyjemnie. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę - fajnie, że mogłam Cię trochę ugrzać :)
Usuńpiękny gołąbek...
OdpowiedzUsuńIwona - one są cudowne. Cichutkie i szare. Mnóstwo ich na Cyprze. A tego ze zdjęcia pokazał mi Pan Profesor Daszewski: wyciągnął go z magazynowych czeluści muzeum, bo pamiętał, że mam do nich straszną słabość :)
UsuńWell done,Nice sharing.
OdpowiedzUsuń