Dawno temu mieszkała u nas kotka Imka. Jak była malutka, to wyróżniała się nadzwyczajną żarłocznością. Raz, spuszczona z oka, pożarła 4 ogromne kotlety schabowe z około kilograma mięsa - była tak napchana, że nie mogła chodzić. Innym razem próbowała ściągnąć z patelni smażące się kotlety mielone - gdyby nie przytomność mojej Mamy, Imka straciłaby życie w gorącym tłuszczu. Ale najlepszy jej numer, to było połknięcie........... balonika!!! Oczywiście nie strawiła go i balonik sterczał biednemu kotu z pupy, bo zablokował się na ruloniku, przez który się dmucha :DDDDDDD Oswobodziliśmy przerażonego stwora dopiero jak przeszedł nam atak śmiechu i byliśmy w stanie złapac zestresowanego zwierzaka.
jakieś bardzo filozoficzne te twoje marcowe koty. mi marcowe koty kojarzą się raczej z dzikim kocim seksem w krzakach i wrzaskami. no ale może jeszcze nie pora, wiosna dopiero co zawitała...
mnie sie to twoje kotonatchnienie udziela hi hi ... a propo balonika w kociej dupce, szkoda zescie chwile nie poczekali, jaky zaczela prukac to pewnie balonik by sie fajnie zaczal nadymac hi hi hi :D nie moge, sory :D mam atak smiechu! :D
Angel - był taki wredny pomysł, z tego co pamiętam :DDDDDD Ale Imka była tak przerażona, że jak nam przeszedł napad dzikiej radości, stwierdziliśmy, że trzeba ją ratować :DDDD Mój Tata do dziś dywaguje nad tym co by było gdyby... :DDDDDDDD
Sama nie wiem co mam tu napisać - zawsze miałam problem z werbalnym określeniem własnej osoby. No, po prostu, jestem jaka jestem. Może ktoś, kto kiedyś tu trafi będzie umiał powiedzieć lepiej ode mnie o mnie:). To, że w ogóle zaczęłam prowadzić bloga, to jakiś cud - zwłaszcza dla mnie :) Pewnie będę miała długie przerwy w pisaniu, albo w ogóle go zaniecham, ale póki co postaram się fajnie pobawić.
Wszystkie obrazki, które tu umieszczam czyli zdjęcia, rysunki, robótki są mojego autorstwa. Jeśli umieszczę coś nieswojego, to o tym poinformuję. Hough.
Proszę też o uszanowanie moich praw autorskich i niezamieszczanie wyżej wspomnianych prac w sobie znanych miejscach bez zaznaczenia kto jest autorem i skąd pochodzi obrazek.
hi hi jakie wyglodniale :)
OdpowiedzUsuńWiesz - one szacują czy dadzą rade wszamać taką ilość drobiu :DDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńDawno temu mieszkała u nas kotka Imka. Jak była malutka, to wyróżniała się nadzwyczajną żarłocznością. Raz, spuszczona z oka, pożarła 4 ogromne kotlety schabowe z około kilograma mięsa - była tak napchana, że nie mogła chodzić. Innym razem próbowała ściągnąć z patelni smażące się kotlety mielone - gdyby nie przytomność mojej Mamy, Imka straciłaby życie w gorącym tłuszczu. Ale najlepszy jej numer, to było połknięcie........... balonika!!! Oczywiście nie strawiła go i balonik sterczał biednemu kotu z pupy, bo zablokował się na ruloniku, przez który się dmucha :DDDDDDD Oswobodziliśmy przerażonego stwora dopiero jak przeszedł nam atak śmiechu i byliśmy w stanie złapac zestresowanego zwierzaka.
OdpowiedzUsuńcudne koty! i te wygłodniałe oczy błyszczące ;)
OdpowiedzUsuńu mnie w domu zaczyna sie własnie kocie polowanie na obudzone muchy.
jakieś bardzo filozoficzne te twoje marcowe koty. mi marcowe koty kojarzą się raczej z dzikim kocim seksem w krzakach i wrzaskami. no ale może jeszcze nie pora, wiosna dopiero co zawitała...
OdpowiedzUsuńAleż Moja Droga - się właśnie robią :DDDDDD Natchniona jestem kocio - dziś kocio-szpacze wrzaski nie dały nam spać :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńWiosenne poty,
OdpowiedzUsuńkocie omłoty,
złamane płoty,
podniebne loty!
mnie sie to twoje kotonatchnienie udziela hi hi ... a propo balonika w kociej dupce, szkoda zescie chwile nie poczekali, jaky zaczela prukac to pewnie balonik by sie fajnie zaczal nadymac hi hi hi :D nie moge, sory :D mam atak smiechu! :D
OdpowiedzUsuńAngel - był taki wredny pomysł, z tego co pamiętam :DDDDDD Ale Imka była tak przerażona, że jak nam przeszedł napad dzikiej radości, stwierdziliśmy, że trzeba ją ratować :DDDD Mój Tata do dziś dywaguje nad tym co by było gdyby... :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKoty o cielęcym wzroku...takie rozmarzone, cudne :)
OdpowiedzUsuńPozory Moja Droga - tylko pozory - one rozmyślają o kulinarnej wartości ptaszka: hm, czy aby jeszcze nie za chudy?
OdpowiedzUsuń