Skóra mi cierpnie.
Chłop z kumplami jada nad Biebrzę. Nad Biebrzę, to pikuś!!! Oni jadą NA Biebrzę! Te łosie wymyśliły, ze jadą na tydzień na... TRATWĘ !!!!!!
Jawi mi się obraz jak z horroru: trzech facetów, grill, skrzynki z piwem, brak kibla, wędki, kalosze przez cały boży dzień, mokro, zimno i bruuuuuuuuuuuudno. Bleeeeeeeeeee!
No coś takiego, to mogł wymyśleć tylko Mój Mężczyzna!
W tym całym majdanie MOJA 400-ETKA!!!! I w ogóle cały sprzęt tych głupków. Utopią jak nic.
Wizje mam jak z tytułowej książeczki Pana Jerome. Tylko, że jak czytałam, to to było śmieszne.
Cholera - nie :D W sumie teraz to też może być śmieszne :D Prócz wizji odparzeń, otarć, ran szarpanych i ciętych (właśnie wpadli na to, że trzeba zabrać siekierkę :DDDD), i oczywiście przeziębienia, kataru i zapalenia płuc, mam przed oczyma obraz utopionego sprzętu...... Jednak.
I to napawa mnie głebokim niepokojem: czy Mój Chłop ocali MÓJ UKOCHANY OBIEKTYW???
Chłop z kumplami jada nad Biebrzę. Nad Biebrzę, to pikuś!!! Oni jadą NA Biebrzę! Te łosie wymyśliły, ze jadą na tydzień na... TRATWĘ !!!!!!
Jawi mi się obraz jak z horroru: trzech facetów, grill, skrzynki z piwem, brak kibla, wędki, kalosze przez cały boży dzień, mokro, zimno i bruuuuuuuuuuuudno. Bleeeeeeeeeee!
No coś takiego, to mogł wymyśleć tylko Mój Mężczyzna!
W tym całym majdanie MOJA 400-ETKA!!!! I w ogóle cały sprzęt tych głupków. Utopią jak nic.
Wizje mam jak z tytułowej książeczki Pana Jerome. Tylko, że jak czytałam, to to było śmieszne.
Cholera - nie :D W sumie teraz to też może być śmieszne :D Prócz wizji odparzeń, otarć, ran szarpanych i ciętych (właśnie wpadli na to, że trzeba zabrać siekierkę :DDDD), i oczywiście przeziębienia, kataru i zapalenia płuc, mam przed oczyma obraz utopionego sprzętu...... Jednak.
I to napawa mnie głebokim niepokojem: czy Mój Chłop ocali MÓJ UKOCHANY OBIEKTYW???
Cześć! Tu Twój chłop! Zapomniałaś dodać, że zabieramy wędkę, żeby... mieć co jeść :) W sumie to nikt z nas ryb jeszcze nie łowił. ale zabierzemy też książkę i będziemy mieli pewnie dostęp do netu :))) Więc jedzenie to żaden problem!
OdpowiedzUsuńA siekierka jest po to, by bronić się przed wściekłymi bobrami. Zarazy ponoć strasznie gryzą...
Za to nie zabieramy żadnej innej broni palnej.
No i nie napisałaś, że planujemy ten wyjazd od stycznia. Bo jak czytam, to widzę kilku nierozsądnych, niedojrzałych chłopców, a tak przecież chyba nie jest, prawda? ????? :)))
A bobry to jadalne? Bo rybki w marcu marnie biorą. No, chyba że na Biebrzy.
OdpowiedzUsuńOj, sama bym pojechała. Bez kibla da się żyć.
OdpowiedzUsuńMarta - wczoraj Pan od Spływów poinformował Jerza, że bobrów tyle, że bezczelnie, same w nocy, ładują się na tratwę! Chłopaki, na takie dictum jeszcze bardziej zapragnęli popływać po Biebrzy :DDD
OdpowiedzUsuńCzy bobry mają znaczenie kulinarne? - nie mam pojęcia, ale nazywać by się takie potrawy mogły ładnie i trafnie, np.: "Bóbr na dziko" albo "bóbr saute" albo "bóbr a'la Biebrza" :DDDDDD
Ogon bobrzy ala maćko z bogdańca
OdpowiedzUsuńRosół z bobra na biebrzance
Bobrzyna w sosie trzcinowo-tatarakowym
Mniam :D
OdpowiedzUsuńA kiedy twój chłop jedzie na te Biebrze? Bo ja sie wybieram za tydzień. Pozdrawiam Grzesiek J.
OdpowiedzUsuńGrzesiu - jutro już - znaczy 26 marca, a pobędą tam do przyszłej soboty. Mam nadzieje, że wytrzymają :D
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, cobym nie ostrzelał przez przypadek ;) tratwy ogniem ciągłym z mojej dwusetki. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń