środa, 11 marca 2009

Marcowe przejawy życia

Mieszkamy pod miastem.

W zasadzie mieszkamy prawie na wsi. Prawie, bo to taka nieprawdziwa wieś: bez krów, kóz, koszonych łąk i kur.

Chociaż nie - kury są, ale tez nieprawdziwe. To są kury na kurzej fermie, ktora okropnie śmierdzi latem i psuje nam upojne wieczory przy ognisku (ktore w przeciwieństwie do wielu innych rzeczy tutaj jest bardzo prawdziwe i bardzo nielegalne :D ).

Jednym z atutów mieszkania na takiej dziwnej niewsi jest możliwość posiadania stworów. Bo posiadamy żywy inwentarz w postaci 3 psów i kota. Mamy też całkiem prywatne mrowisko, będące wskaźnikiem zmiany pór roku (jak zima idzie ku końcowi, to mrówki włażą nam do domu, a jak ma już być całkiem wiosennie, to mrówki wybywają w swoich mrówczych sprawach i dają nam spokój).

Inny wskaźnik nadejścia wiosny, to kocie serenady pod oknem. Teraz rano rozlegają sie nie tylko ptasie wrzaski - niestety. Na szczęście nasz kot Homerek, pozbawiony jakże istotnej części swej osoby, decydującej o tym, że futrzak śpiewa na wiosnę, nie zakłóca nam snu swoim boskim śpiewem. Za to znosi do domu dary: myszki, ryjówki, pisklęta i inne ofiary swoich morderczych zapędów. Zosia określa resztki śniadania Homerka jako "okruszki jakiegoś ptaszka" - szalenie prawdziwie wziąwszy pod uwagę, że kocisko zostawia po posiłkach niejadalne cześci upolowanego stworzenia i pierze.

To na razie tyle na temat Homerka. Poniżej moja własna, radosna twórczość dotycząca naszego ulubionego domowego zwierza. Bo jak go nie kochać kiedy śpi w szufladzie biurka albo lalczynym nosidełku, wita mnie jako pierwszy kiedy wracam po pracy do domu i natarczywie domaga się surowych jajek siedząc pod lodówką, kiedy ma pełną miseczkę swoich ulubionych chrupek.

To co Homerki lubią najbardziej.

Kocia sielanka.

Homer i słowik :D

A to Homerek z kolegą :D
I tak całkiem na koniec Homer w całej swojej kociej istocie.

4 komentarze: