Wracamy sobie pojazdem ze szkółki.
Zatrzymuję się przed pobliskim sklepikiem: Zosiu, poczekaj na mnie chwilkę - muszę coś kupić. Świnka kręci nosem - nie lubi zostawać sama.
Mamię: Kochanie - posłuchaj sobie muzyczki.
A co za płyta jest w radiuuuuuuu? - pyta dziecię.
Odpowiadam wyczerpująco, że Keith Jarrett - Koncert Koloński.
Dziecko zastanawia się chwilę głęboko: Ten co jak gra to tak jęczy?
O, całe dzieciństwo zachwycałam się Jarretem, przegrywając go na kasety, aż jęczał jeszcze bardziej, bo się psuły... kocham go!
OdpowiedzUsuńPrawda? Ja się nie zachwycałam, bo mój ojciec nie pała miłością do muzyki współczesnej (raczej woli barokową) i po prostu inną niż muzyka z jego płyt poznałam dopiero jak spotkałam Jerza. Ale znamienna jest sympatia osób silnie nieletnich do Jarretta - moje starsze córki słuchały go chętnie bardzo.
OdpowiedzUsuńGarbarka też.
A Milesa Davisa nie lubią - hmmmmmm - musze to przemyśleć - ciekawe od cego te sympatie zależą?
Garbarka to nawet bardziej katowałam - zwłaszcza "Rites", ale czasowo równorzędnie z Jarretem. Miles mi nie podchodził.
OdpowiedzUsuńA później przyszła faza na Cata Stevensa ;DDD
Kasiu, dzięki tobie poszerzają się moje horyzonty muzyczne - dzięki!
OdpowiedzUsuńnazwisko Jarreta było mi znane, ale muzyki nie kojarzyłam. a teraz już wiem więcej, choć na razie nie dodałam do ulubionych ;)
Doro - a ja wczora z wieczora kupiłam ChŁopu Swemu na imieninki (na chrzcie mu dali na pierwsze Przemysław, ale już nikt tego nie pamięta :DDD)Garbarka „Dresden” :DDD
OdpowiedzUsuńPiece of Glass - Jarrett i Garbarek swoją drogą, a Bach swoją :DDDDDD Zresztą każdy słucha co lubi - u mnie wszyscy wspomniani wraz ze Starszymi Panami i Panem Chyłą mieszkają sobie wspólnie i zgodnie w jednym pokrowczyku na cd-ki :DDDDDDD