Jeden z aleksandryjskich meczetów.
Normalny widok na aleksandryjskiej ulicy: zardzewiałe rowery w zardzewiałych bramach - różnica między Aleksandrią a Kairem polega na tym, że w Kairze nie ma....rdzy - jest za sucho :D
a to szisze dla turystów.
Popołudniowy rytuał.
Mmmmmm,,, czuję ten zapach ulicy ;D
OdpowiedzUsuńPięknie!
Łoj :DDDDDD Wiesz - zapachy ulicy nie są złe, ale.......... :DDDDDD
OdpowiedzUsuńłoj :) ja chyba wolę oglądanie zdjęć niż bezpośrednie wąchanie... tym bardziej, że nie kojarzą mi sietamte klimaty ze zbytnią dbałością o czystość ;-)
OdpowiedzUsuńale foty jak najbardziej zachęcają :)
Rooda - i tu się zdziwisz :DDDD Faktycznie na kairskich i aleksandryjskich ulicach jest strasznie brudno, wszędzie walają się śmieci i foliowe worki, które tu, jak chyba nigdzie indziej, są straszliwym problemem. Jednak i Kair i Aleksandria są miastami olbrzymimi: Kair ma 18 milionów zarejestrowanych mieszkańców, a Aleksandria 5 milionów - szacuje się, że osób niezarejestrowanych i dojeżdżających codziennie do pracy do jednej i drugiej metropolii jest co najmniej drugie tyle. Jeśli weźmie się to pod uwagę, to nie dziwi syf na ulicach, ale.... Właśnie: ALE - Egipcjanie bardzo dbają o higienę, są szalenie zadbani i zawsze czyści: i kobiety i mężczyźni. Jak wsiadasz do autobusu, to najpierw uderza Cię brud, a potem... brak smrodu potu, tak znamiennego dla polskiej komunikacji miejskiej. Egipcjanie są zawsze domyci, ostrzyżeni i ogoleni - nawet ciężko pracujący, a kobiety są nie dość, że bardzo piękne i wyglądają jak rajskie ptaki w swoich kolorowych hidżabach, to możemy im pozazdrościć umiejętności dbania o siebie.
OdpowiedzUsuńRooda - nie - to też nie tak - Egipcjanie bardzo dbają o własną higienę, ale w przybytkach publicznych bywa różnie - w postach pisałam jak bywało - jak Ci się chce to zerknij pod etykietę "Egipt", ale szczerze mówiąc było tak inaczej, że miałam karaluchy w głębokim poważaniu :DDDDD
OdpowiedzUsuńBardzo malownicze te szisze. Zwłaszcza w takim stadzie :)
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka kupiła taką prawdziwą sziszę i przywiozła ją do domu - kolekcjonuje je. Ja się też strasznie nakręciłam, ale ustrojstwo, które sobie upatrzyłam, to było arcydziełko maluchne szklarskie: była cała szklana, z bąbelkami i malunkami i śliczna jak nie wiem co - nie kupiłam - w ostatnim momencie Sława mnie ostudziła, że nie dam rady tak spakować fajki żeby jej nie potrzaskano na lotnisku, a cena za nią była bardzo wysoka. Za to kupiłam sobie śliczny flakonik z olejkiem różanym :D Jak mi smutno, to go sobie wyciągam i wącham :D
OdpowiedzUsuń