Dzieci przekręcaja wyrazy.
To wiadomo od zawsze.
Zosia zastrzeliła nas ostatnio "leniejem" i "saręką" :D Ten "leniej" bywa też "lenielem", a czasem nawet "nielelem". Bardzo rzadko jest po prostu jeleniem :D
"Saręka" to mistrzostwo świata - nie można dziecinie wytłumaczyć, że sarenka brzmi i wygląda, czarno na białym, inaczej niż jej się wydaje. "Saręka" pozostanie chwilowo "saręką" i już. Po feriach Pani Wychowawczyni, będąca ostatnio najwyższym autorytetem w sprawach gramatyki i ortografii, wytłumaczy dziecku, że dla ogółu społeczeństwa wyżej wspomniane stworzenie to swojska sarenka :D
Kto zgadnie co to "kęsiś"? Albo co oznacza słowo "kęsiśka"? Tata Zosi długo nie mógł się połapać, aż raz dziecku zrobił kolacyjkę. Dziecko lubi "menso" więc dostało "kembasę" na chlebku, wygryzło kawał plasterka, a potem zachwycone zdjęło wędlinkę i radośnie nią wymachując zawołało: Tata, patrz, kęsiś! Tata w końcu zorientował się, że Zosia cały czas mówiła o naszym sympatycznym satelicie.
Teraz Tata uczy córkę, że księżyc bywa nazywany w żargonie fotograficznym "łysy"! Biedne dziecko - jak ono ma nie zgłupieć i nie pogubić się w zawiłościach języka? :D
Starsze Świnki też przekręcały. Rodzina gubiła się w "gombiach" czyli gołębiach, "galgach" czyli krokodylach, ze o "kurderkach" i "tyniu" (serze) nie wspomnę.
Była też "ganga", którą Julka nazywała wodę - dużo później, kiedy dziecko już wyrosło, okazało się, że słowo "ganga" istnieje i oznacza..... wodę własnie w jakimś archaicznym języku hindi i stąd nazwa Ganges dla świętej rzeki - sama bym tego nie wymyśliła.
Trochę tego było. Dziadek-Polonista zakazał nawet poprawiać najstarszą Świnkę kiedy mówiła "oni jestą" zamiast "oni są" - Julka stosowała formę całkowicie poprawną, tyle, że staro-cerkiewno słowiańską :D
"Amja" - czyli idę coś zjeść :D zgłodniałam i mam ochotę na "kembasę" ;DDD
To wiadomo od zawsze.
Zosia zastrzeliła nas ostatnio "leniejem" i "saręką" :D Ten "leniej" bywa też "lenielem", a czasem nawet "nielelem". Bardzo rzadko jest po prostu jeleniem :D
"Saręka" to mistrzostwo świata - nie można dziecinie wytłumaczyć, że sarenka brzmi i wygląda, czarno na białym, inaczej niż jej się wydaje. "Saręka" pozostanie chwilowo "saręką" i już. Po feriach Pani Wychowawczyni, będąca ostatnio najwyższym autorytetem w sprawach gramatyki i ortografii, wytłumaczy dziecku, że dla ogółu społeczeństwa wyżej wspomniane stworzenie to swojska sarenka :D
Kto zgadnie co to "kęsiś"? Albo co oznacza słowo "kęsiśka"? Tata Zosi długo nie mógł się połapać, aż raz dziecku zrobił kolacyjkę. Dziecko lubi "menso" więc dostało "kembasę" na chlebku, wygryzło kawał plasterka, a potem zachwycone zdjęło wędlinkę i radośnie nią wymachując zawołało: Tata, patrz, kęsiś! Tata w końcu zorientował się, że Zosia cały czas mówiła o naszym sympatycznym satelicie.
Teraz Tata uczy córkę, że księżyc bywa nazywany w żargonie fotograficznym "łysy"! Biedne dziecko - jak ono ma nie zgłupieć i nie pogubić się w zawiłościach języka? :D
Starsze Świnki też przekręcały. Rodzina gubiła się w "gombiach" czyli gołębiach, "galgach" czyli krokodylach, ze o "kurderkach" i "tyniu" (serze) nie wspomnę.
Była też "ganga", którą Julka nazywała wodę - dużo później, kiedy dziecko już wyrosło, okazało się, że słowo "ganga" istnieje i oznacza..... wodę własnie w jakimś archaicznym języku hindi i stąd nazwa Ganges dla świętej rzeki - sama bym tego nie wymyśliła.
Trochę tego było. Dziadek-Polonista zakazał nawet poprawiać najstarszą Świnkę kiedy mówiła "oni jestą" zamiast "oni są" - Julka stosowała formę całkowicie poprawną, tyle, że staro-cerkiewno słowiańską :D
"Amja" - czyli idę coś zjeść :D zgłodniałam i mam ochotę na "kembasę" ;DDD
A babaiśki?
OdpowiedzUsuńDomyśliłabyś się, co znaczy?
W języku mojego trzyletniego Radka oznaczało to... porzeczki :))
Zosia wydaje się jednak o wiele bardziej twórcza - jak to kobieta :)
Oj tam - Ewa - zaraz bardziej twórcze - może nie twórcze, tylko więcej gadają - jak to kobiety ;). Mój ojciec raz z rozpaczą w oczach pytał nas co to znaczy "mu lu ań" jak przyjechalismy na działkę po Zosię. Patrzę, a on trzyma w rękach pudełko lodów, a Zosia stoi przy nim z talerzykiem i łyżeczką i mówi w stylu "patrz mi na usta": mu-lu-ań - tak powolutku i wyraźnie :D Ona po prostu chciała powiedzieć zeby dał jej te lody :DDD
OdpowiedzUsuńKiedyś pokazałam jej poziomki i powiedziałam żeby sobie narwała, bo sie tak ładnie do niej uśmiechają - poziomki są "uśmiechami" do dzisiaj :D Warto by sobie spisywac co dzieciaki wygadują :D
KONKURS O PIETRUSZKE :DDDD
OdpowiedzUsuńCo to jest "tałantuj"? No co?