Lubię zapach wilgotnej ziemi. Dziś pieliłam.
W moim wykonaniu jest to zajęcie spontaniczne, chaotyczne i niechlujne, jednakowoż, koniec końców, skuteczne. Skuteczne na tyle, że mój straszliwie zaniedbany ogródeczek, ujrzał światło dzienne.
Tak sobie wyrywałam te chwaściska i wyrywałam i znalazłam dawno temu zgubioną haczkę (jakby kto nie był pewien do czego to to służy, to wyjaśniam, że się tym dłubie w ziemi pomocniczo - żeby wszystkiego własnymi pazurami nie radlić). Wspomniane narzędzie zostało przeze mnie zapomniane w trakcie ostatnich prób usunięcia zielska spomiędzy moich bylin. Próby były o tyle dramatyczne co nieskuteczne: upał tak kompletnie wysuszył glebę, że nie sposób było usunąć cokolwiek.
I tak sobie pomyślałam, że to wszystko jest tak pięknie urządzone: ziemia jest mądra. Kiedy jest sucho, a próbuję pielić, to ona trzyma te niechciane (przeze mnie) rośliny mocno mocno, jakby mówiła: zostaw, daj spokój, krzywdzisz mnie. Uspokój się - one chronią mnie przed upałem, nie pozwalają mi całkiem wyschnąć i umrzeć innym roślinom i stworzeniom, które tu żyją.
I to prawda. Dziś, po dwóch dniach deszczu, wlazłam w grządki i wyrywałam, a ziemia puszczała korzenie chwastów bez większych oporów. Odnalazłam w całym tym bałąganie moje akanty, uratowałam przed unicestwieniem lawendę i szałwię. Odkryłam, że Mężczyzna, w szale zabawy z kosiareczką pozbawił mnie moich ślicznych krwawników talerzykowatych, hodowanych od malutkiego nasionka. Ale co tam - odrosną :D Odkryłam też dziko rozszalałe firletki i odętki, które już spisałam na straty.
Fajnie pogrzebać sobie w ziemi :)
Piękny świat...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
:D Witaj Sorriso :D
OdpowiedzUsuńZiemia jest mądra - zachwyciłaś mnie tym prostym zdaniem. Idę do ogrodu z filiżanką herbaty. Będzie mi tam jeszcze piękniej niż zawsze :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Beatto :)
OdpowiedzUsuń