poniedziałek, 15 lutego 2010

Na grzyby - w aromatów pełen las :))))

Czyli smażymy sznycle z kań Doro :DDDDDDDDDD


Jak byłam całkiem niewielkim człowiekiem, to kanie były oooooooooooogromne! Jak talerze, albo i większe. Były jedynymi grzybami, które odróżniałam od innych (bardzo niewiele się to zmieniło od tamtych czasów :DDD) i kochałam je bezwzględnie. Wielkie na całą patelnię kapelusze Tata smażył mi na maśle, a potem z lękiem patrzył jak pożeram kolejne i kolejne i kolejne. A ja nie mogłam się powstrzymać, bo one tak cudownie pachniały i ociekały takim pysznym sokiem.

W ogóle wyprawa na grzyby, to było czarodziejstwo: jeszcze ciepła pachnąca ziemia i mech, wieeeeeeeeeelkie drzewa, mrówki w swoich miastach, herbata w butelce, do której tak łatwo było się przyssać :DDD, kanapki z pomidorem i solą, cudowne żuki gnojowe jak gotowa biżuteria, sągi zostawione przez tajemniczych drwali i grzyby: muchomory, tęgoskóry i purchawki ze ślicznymi, dymiącymi kominkami na szczycie :)

Dziwne, ale właśnie purchawy fascynowały mnie najbardziej. Do tego stopnia, że mój przyjaciel Adam przywiózł mi kiedyś taki wielgachny egzemplarz zasuszony z wakacji. Miałam go przez wiele lat - razem z mumią żaby samobójczyni (zasuszenie wynikło ze wskoczenia do wora z silnie higrospkopijnym nawozem sztucznym), belemnitami, amonitami i świńską szczęką.

A jak chcecie wiedzieć skąd obrazek grzybowy, to zajrzyjcie do Doro :DDDDDD

Aaaaaaaaaaaaaa - Doro - właśnie zobaczyłam wierszyk :DDDDDDDDDDDD

10 komentarzy:

  1. Oj, znowu mnie ucieszyłaś... Rysunkiem no i tym tytułem. Od razu u mnie w głowie:
    Tu borowik, a tam dzik..
    Dzik! Dzik! Wściekły na mnie! -
    - Eeee... pociągnijmy sobie łyk...
    Dziękuję Ci serdecznie, od razu mi lepiej.
    Agulha

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ bardzo proszę :D Cała przyjemność po mojej stronie, a piosenkę sobie od rana śpiewam :D Fragment, który cytujesz to mój ulubiony :DDDD I jeszcze uwielbiam :
    na lwy by - patrzysz samiec, wiec go trrrach
    na lwy by - a tu lwica - tonie w łzach
    robi nam się strasznie głupio
    bo ten lew już ukatrupion :DDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja poproszę o obrazek tych twoich nieco makabrycznych zbiorów - taka martwa naturka raz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiesz - rysować, to ja może nie będę jednak :DDDD Te zbiory były naprawdę makabryczne: prócz wspomnianych były jeszcze kokony pająków zbierane na łące, zasuszona wiewiórcza łapka (dostałam od jednego wujka - biologa), martwy turkuć podjadek w słoiku (dostałam od mamy z kombinatu - zżerał pomidorki - trzymałam aż się zaśmierdł), maluśka szczęka ryjówki znaleziona w piaseczku nad jeziorem i masa innych koszmarów, które czasem mi się przypominają. Czasem sama się dziwię skąd mi się brały takie pomysły?
    Chyba stąd, że dla dzieci wiele rzeczy nie jest nienormalnych - to doroślejąc nadajemy różnym sprawom i przedmiotom różną rangę. Hmmmmmmmmmm - chyba muszę się nad tym zastanowić........

    Acha - prócz martwej natury posiadałam też kolekcję owadów (patyczaki, żuki z Konga, karaczany madagaskarskie czyli gigakaraluchy - takie dziewięciocentymetrowe plus czułki) oraz wielgachne ślimaki achatina achatina :DDDDD

    Mam sobie dalej przypominać? Może lepiej nie? :DDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu, bardzo dziękuję za piękny obrazek kań, za cytat i linka do mnie!Czuję się zaszczycona!
    Twoja Potworna Kolekcja przypominająca 19-wieczne muzea osobliwości zachwyca mnie równie mocno, gdyż chyba jesteśmy z tej samej gliny ulepione, kropka w kropkę. A więc, bliźniaczko astralna - (odpowiadając na komentarz w sprawie moich bohomazów)jak tylko wrócę w czwartek z pracy co poszukam i zeskanuje moje męki z kredkami i akwarelami, o ile cokolwiek będzie nadawało się do publikacji.Diablo trudna technika! Jestem raczej malarzem gruboskórnym i fakturalnym, olejnym (nie będąc jednak vatowcem) ;D
    pozdrawiam serdecznie!
    ps. ja do dzis mam amonity wykopane na placy budowy w Olkuszu, gdzie weszłam nielegalnie oraz srebrne puzderko z suszona mumią żaby, które noszę na łańcuszku.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie, dzięki.
    ale narysuj, dlaczego nie?

    ha, a ty się kiedyś dziwiłaś skąd Najmłodsza Świnka ma upodobanie do trupich czaszek?
    ja nie mam pytań...

    OdpowiedzUsuń
  7. Doro - nie ma za co - jak już powiedziałam: natychasz mnie :DDDDDDDDDDD No i fajnie wiedzieć, że nie sama byłam sobie koszmarnym dzieckiem, kompletnie niezainteresowanym sukienkami z falbankami :DDDDD

    Piece of Glass - chyba muszę dojrzeć do rysowania tych moich zbiorów :DDDDDDDDDDDD I chyba masz racje, że po kim to dziecko musi to mieć:

    Jeszcze mi się przypomniało, że ze wspomnianym Najlepszym Kolegą Adasiem uwielbialiśmy się bawić w ................ sekcję zwłok :DDDDD Lepiliśmy takiego stwora-golema z potężnej pecyny plasteliny (tworzywo dyżurne w kolorze "wypadkowym")i do brzucha wkładaliśmy mu plastelinowe wątpia. Potem mu ten brzuch starannie zaklejaliśmy, żeby go następnie rozpruć i sprawdzić co w nim ma :DDDDDDDDDD Z czaszeczką robiliśmy tak samo :DDDDDDDDD Ciekawe,że nigdy nie przyszło nam do głowy uskuteczniać podobnego procederu na żywych organizmach..... Moja Mama drętwiała jak widziała co robimy :DDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. To podobno zdrowe zachowanie, takie oswajanie koszmarów, rzeczy dziwnych, niebezpiecznych, niezrozumiałych.
    W wakacje dziecko było u teściów i z bandą dziewczynek z sąsiedztwa bawiło się... w pogrzeb. Było trupem w wannie, a dziewczynki przynosiły kwiatki i się modliły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Emocje widać na obrazku! Dla mnie bomba. Tylko gdzie jest ptaszysko? :-p

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak Doro :DDDDD A przecież nie czytał "Ani z Zielonego Wzgórza" :DDDDD Ja też pamietam okropne zabawy tego typu, że nie wspomnę o zabawach mojego Ojca :DDDDDDD
    Poza tym faktycznie , to zdrowe chyba jest - ludzi po ciężkich traumach leczy się miedzy innymi ..... filmami o tragediach, nieszczęściach itd - podobno łatwiej sobie wtedy radzą z własnym nieszczęściem.

    Pi-kny - to nie jest blog ornitologiczny :DDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń