poniedziałek, 27 czerwca 2016

Opium dla mas czyli znowu niecnie wykorzystuję Przyrodę ;D

W domu dziadków były dwa ogromne pokoje. Jeden od strony ulicy Rady Delegatów - dzisiejszej Lubartowskiej, a drugi od Szambelanki - najwęższej uliczki w Polsce.

Wolałam ten od Szambelanki: był cichy, cienisty, stały w nim dziadkowe akwaria i ogromne, małżeńskie łoże dziadków. Kiedy byłam bardzo mała, to stało tam jeszcze moje łóżeczko. Do okna przylatywały gołębie, miękko gruchając i upominając się o swoją porcję nasion, które sypała im Babcia.  

Wieczorem, po dobranocce, Babcia na poręczy łóżeczka rozwieszała koc - żebym nie podglądała telewizora. Posłusznie kładłam się głową w stronę telewizorka, a Babcia była zachwycona, że takie ze mnie dobre i grzeczne dziecko. A ja, jak grzeczne i dobre dziecko, oglądałam sobie wszystko w lustrze, które było widać między brzegiem koca i łóżeczka. Kiedyś taka byłam zaaferowana tym co właśnie oglądałam, że nakrył mnie Dziadek, bo nie zauważyłam, że stoi i patrzy jak zerkam przez szparkę do lustra.

I tak skończył się mój niecny proceder i oszukiwanie ufnej Babci :DDDDDDDD Ale z Dziadkiem trzymałam sztamę. Wracał do domu, przytulał mnie do wielkiego ciała i całował, drapiąc nieprzytomnie szorstką szczeciną na policzkach. Jak coś szczególnie mnie interesowało, to podawał mi straszliwy przyrząd do zdzierania glonów z szyb akwariów i kazał się drapać po pleckach, siedząc obok na maleńkim stołeczku. Udawał, że nie widzi, że patrzę na ekran telewizora :DDDDDD

Bardzo nie lubiłam spać - było tyle rzeczy do odkrycia! Babcia wiedziała, że czerpię wiedzę z bajek. I postanowiła z tego zrobić użytek. Któregoś razu oglądałyśmy wieczorem bajkę o Makowej Panience i tym leniwym niedojdzie: Motylu Emanuelu. Tym razem skrzydlaty idiota cierpiał na bezsenność i Makowa Panienka, w trudzie i znoju, zdobywała dla niego od Mądrej Makówki, ziarenka maku. Za mak, a zwłaszcza struclę z makiem, zrobiłabym wszystko, więc Babcia sprytnie wykorzystała sytuację: Kasiu, to ja ci dam maku na sen - chcesz? Pewnie, że chciałam! Dostałam malutką łyżeczkę maku na wieczku od słoika i cichutko pożarłam ją, a potem padłam jak kawka. I tak już zostało.

Do czasu. Przyjechali Mama z Tatą. Ujejku! Jaka była awanturka! Wspaniała! Tata się oburzył, że Babcia mnie narkotyzuje, a Mama z Babcią usiłowały mu wytłumaczyć, że ziarna maku nie zawierają opiatów, a na mnie działają jako placebo :DDDDDDDDDDD Tata został wyedukowany przez żonę - ogrodniczkę, ale niestety - ja usłyszałam to i owo, a zwłaszcza to, że mak ma się nijak do snu :DDDDDDDD 

No i musieli mi pozwolić oglądać Kobrę w drodze wyjątku :DDDDDDDDDDDD



Dziś w rolach głównych wystąpili: kwiatek maku, pączek liliowca, płatki róży oraz kwiatek babki lancetowatej :DDDDD

20 komentarzy:

  1. Nie ma to tamto- ja chcę Twoja autorską książkę z wtrętami przyrodniczymi!

    To jest zamówienie społeczne, a ze Społeczeństwem, nie ma co walczyć- Prosz Panią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałabym :) Dziękuję Ela :) :*

      Usuń
    2. Zgadzam się z E.W.! Aj będzie piękna!

      Usuń
    3. W tym przypadku i ja z radoscia oglaszam sie czescia spoleczenstwa ;))
      Twój Emanuel z Panienka M. sa urzekajacy!

      Usuń
    4. Moje Kochane Częśći Społeczeństwa - idę myśleć :DDDDDDDDD Dziękuję Wam bardzo - normalnie morale mi skoczyło w górę :*** :DDDD

      Usuń
    5. pieknie! w góre to jedyna sluszna droga :)

      Usuń
  2. A ja pamiętam jak się na makówkowych kastanietach grało, a potem wyjadało zawartość, ale żeby jakieś senne właściwości to miało to nie pomnę.
    Patent z lustrem przedni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, bo to ma tylko nasenne właściwości w bajkach. Prawdziwie nasenne właściwości ma słoma makowa i z niej wytwarzało się np. opium. W medycynie ludowej wykorzystywane było nasennie i przeciwbólowo, ale w dziewiętnastym (coś mi się zdaje, że i wcześniej) wieku co poniektórzy zaczęli dekadencko znieczulać sobie "ból istnienia" ;DDDDDD

      Patent z lustrem istotnie przedni był i działał, aż do wpadki, ale potem odkryłam, że bardzo świetnie telewizor odbija się też w lakierowanej szafie :DDDDDDD

      I jeszcze mi się przypomniało, że makówki w roli instrumentów już gdzieś popełniłam:
      http://mama3swinek.blogspot.com/2009/10/sie-pocieszam-dddd.html

      Pięknego dnia :DDDDD

      Usuń
  3. Podpisuję się rękami ,nogami i skrzydłami pod petycją żądającą książki z wkrętami przyrodniczymi!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. książkę bardzo chcę! Ja pamiętam, że w czasie żniw wędrowałam po polu i wyjadałam mak z malutkich makówek. Kiedy zasnęłam w południe, obudziłam się rano, następnego dnia. Babcia była już mocno zaniepokojona, więc jednak coś w tym maku jest :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może? :D Może mak w dużych ilościach działa usypiająco? Kiedyś sprawdzę :) A o książce będę myśleć :)

      Usuń
  5. Ja też poproszę książkę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Motyl Emanuel był cholernie wkurzający! Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego Makowa Panienka go lubi....Może znali się jeszcze z podstawówki? :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeeeeeee - był taki odcinek, że się poznawali - pamiętam. Może Makowa Panienka sztachnęła feromona? :DDDDDDDDDDD

      Usuń
  7. Ja też chcę taką książkę z kolażami! Bardzo! Kupię na pewno! Pani Kasiu, czekamy:)

    OdpowiedzUsuń