Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie dają.
Tak mawiała moja Babcia Zosia. No i teraz moja grzeszna dusza wierzga we mnie w środku, bo chciałaby się wyrwać, paść się zielenią i biegać po kwitnących łąkach, powędrować po górach, łazić samotnie wzdłuż plaży i uciekać z dzikim chichotem przed jęzorami fal.
Niestety, jest uwięziona w moim pracującym ciele. I biedna wyrywa się i szarpie i tupie ze złością. Narowista jest. Ale zgrzeszyła okrutnie przeciw ciału, więc teraz musi tu siedzieć i się męczyć :DDDDDDD
O, tak się ona wyrywa:
Jak wpadnie w szał, to porwie ciało i ruszy dzikim galopem w jakąś przestrzeń, ale na razie przygniata ją poczucie obowiązku :DDDDDDDDD Może tym razem czegoś się nauczy?
Niech uczy się i jak najszybciej do nas gna.Czekamy na ciało i duszę!
OdpowiedzUsuńTylko skończę i zaraz lecę :DDDDDD
UsuńIstne tsunami! Kto wygra?
OdpowiedzUsuńJa się nie zakładam :DDDDDDD Czasem ciało wytnie taki numer, że nawet porywcza dusza musi oddać pole :DDDDDD Chociaż, generalnie, ostatnio całkiem dobrze się ze sobą dogadują :DDDDDD
Usuń