Zawiozłam Dziecko na trening.
Dziecko trenowało hardo, pociło się i wyzwalało energię jak mała elektrownia atomowa. Dobrze - później jest łatwiejsze w obsłudze ;)
Razem z Dzieckiem do samochodu wrzuciłam plecak fotograficzny. I tak Dziecko się męczyło, a ja wydychałam i wdychałam, i było mi dobrze. Tarniny i ałycze zakwitły i wyglądają jakby się wybierały do ślubu, co poniekąd jest prawdą :)
W roli Amora występowały pszczoły, ale było mi ciepło i leniwie i zupełnie nie chciało mi się ścigać posłańców kwiatowej miłości. Więc tylko posypię Wam bielą :)
absolutnie cudowne!!!!
OdpowiedzUsuńKochana jesteś :* Dziękuję :* :))))))
UsuńPięknie posypałaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) Omal nie zasypałam :DDDDDD
UsuńDziewczynko sypiąca kwiatki- mam nadzieje, ze robisz to w przepisowym stroju, a procesja nowych zdjąć będzie dłuuuuuga!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie przepisowym Droga E.W. ;b Wyłachana kurtka, dresowe gacie, spłowiały kapelusz i trampki :DDDDDDD Jest to strój jedynie właściwy przy sypaniu kwiatków ;b :DDDDD W dodatku na odległość śmierdziałam środkiem na kleszcze i komary. Dziecko wdycha ten straszliwy smród i w upojeniu nazywa go "zapachem wakacji" :DDDDD
Usuń