Na spacer sobie pójść.
Z psem.
Bo nikt inny nie chce ze mną spacerować.
Bo nikt inny nie chce ze mną spacerować.
Łazimy sobie. On węszy, grzebie, szuka i wypatruje. Od czasu do czasu ogląda się na mnie z pyskiem mokrym od deszczu, jakby sprawdzał: No, jesteś tam? Nie zgub mi się. I drepczemy dalej.
Zbieram rozmaite śmieci: patyki, szyszki, kawałki kory, jakieś kostropate owoce i liście - całe naręcza liści. Chyba nie wyrosłam z kaloszy, jesiennych, przedszkolnych spacerów po parku i odkrywania, że zawsze jest coś nowego do odkrycia.
Potem zmoknięci i zmarznięci wracamy do domu. Pies włazi na kanapę i wzdycha, a ja siedzę sobie przy stole. Grzeję zimną twarz dłońmi i piję gorącą herbatę.
I wtedy najbardziej lubię się nudzić. Przeglądam kieszenie (do których czasem boję się włożyć rękę) i ostatnio czytane książki. Zawsze można w nich znaleźć rzeczy już raz znalezione. I okazuje się, że śmieci mogą być przyjemnie użyteczne :)
Ach, Kasieńko, bardzo użyteczne 😊❤️. Mnie czarują śmieci komunikacyjne, słowa pokręcone, słowa pospadane, pozostawione jak worek w lesie...
OdpowiedzUsuńZbieram to po świecie, do domu taszczę, a potem składam sobie wierszyki jak kasztanowe koniki
Czasem się nad tym zastanawiam i myślę, że może to trochę jest tak, że składamy się ze śmieci? Ze skrawków wspomnień, słów, drobnych pamiątek? Czasem, jak nazbieramy za dużo, to nas przytłaczają. Te śmieci są jak tropy.
UsuńJa nawet, lub też-mnie nawet we śnie tropi😊
UsuńOto mój stwór dla Ciebie
SEN
Dzisiaj wielka wyprzedaż!
W koszu z potaniałą tożsamością
już buszują najczujniejsi.
Na podłogę wypada część zawartości:
buty szewca, szpilki ironisty, mnóstwo drobiazgów dopasowanych do ludzi w kratkę.
Jakaś para przymierza stroje ślubne, ale nie są uszyte na ich miarę.
Kobieta w sukni z bluszczu znajduje wymarzony szal boa.
Chłopiec, który przyszedł tu z tatą, z błyszczącymi oczyma podaje mu wynalezione w koszu krótkie spodenki.
Jest ruch, jest zamiana.
Spomiędzy rozbebeszonych towarów, wypatruję wreszcie coś i dla siebie.
Przy kasie okazuje się, że mnie na to nie stać, ale sprzedawca zachęca do przymiarki.
Zakładam więc te cudne różowe okulary i wtedy się budzę.
Moja Kochana - dziękuję...... Wiesz? Znam go :) i uwielbiam.
Usuńale fajowa liściowiórka :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że nie wyrosłaś z kaloszy ;)
ściskam spacerowo, z kasztanem w kieszeni oczywiście...
Włąściwie miał być lis(ć), ale jak ma być liściowiórka, to niech będzie :D Z tymi kaloszami, to trochę jest tak, że się w nich potykam - były za duże i rosły razem ze mną. I zostały czerwone. I czasem widzę wzrok z naprzeciwka: w tym wieku nie wypada! Tak, kalosze czasem przeszkadzają, ale nie zaminiłabym ich na inne buty :)
UsuńKasia, co to jest za fajny stwór? To dzidziuś mały jeszcze? Jejku, jaki fajny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMartuniu, to Fafel - mój nowy Towarzysz Podróży :) Krzyś umarł, a ja zaczęłam się w sobie zapadać. I uratował mnie mój cioteczny brat darując mi psa - nawet nie umiem wyrazić jak bardzo jestem mu wdzięczna. Fafel ma dwa i pół roku. Nikt go nie chciał (miał "wadę urody", a do tego jest prawie całkiem głuchy) i zostawiono go w gabinecie weterynaryjnym "do oddania".
UsuńCudowny Fafelos, a głuchota dla psa, to super sprawa. Nie musi się biedaczysko stresować uwagami: "zostaw", albo co gorsze "wyjdź" :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nawet z w pełni sprawnym słuchem, i tak byłby głuchy na uwagi :D Jest uparty jak kozioł w kapuście i słucha tylko kawałka kiełbasy :D
UsuńTez namietnie zbieram smieci :) Tylko dla odmiany stare drewno i metalowe, male elementy.
OdpowiedzUsuńTak, ja niestety też. Gorzej, ze nie umiem sie z nimi rozstać. Jestem upierdliwym współmieszkańcem.
Usuń