No, bo tak. Zrobiła mi się z pracowni stajnia Augiasza.
Nie. Nie żeby tak zaraz koński nawóz wszędzie. Wcale nie. Po prostu: dużo pracowałam, trochę zabałaganiłam, zostawiłam, zapuściłam i zalęgło mi się .....Licho. Malutkie. Całkiem tyciusie. W dodatku sztukę mimikry opanowało do perfekcji - przypomina niewielki, szarobrązowy kłębek kurzu.
Kiedy próbowałam je nakryć na szaleńczych harcach, błyskawicznie otwierając drzwi pokoju, natychmiast chowało się pod papier albo w ciemnym kącie. Albo pod jakimiś gratami. Raz udało mi się je nawet złapać za ogon, ale jest zbrojne w komplet bardzo ostrych (choć malutkich) pazurów i garnitur zębów - podrapało mnie trochę. Nie jest szczególnie drapieżne: głównie żywi się kurzem, który udaje. Czasem tylko złapie jakiegoś rybika albo mola. A ulubione pożywienie, to papier. Duuuuuużo papieru. Najlepiej takiego zamalowanego kredkami albo farbami. Szczególnie lubi kobalty i czernie.
Moje Licho jest nawet miłe, tylko mogłoby nie robić takiego chaosu. Przyjdzie dzień, że będę je musiała wyprosić z pracowni. Ucieknie przed odkurzaczem i znowu zamieszka w piwnicy albo pod kuchennym kredensem.
Udało mi się zrobić mu całkiem udany portret telefonem: syczało, wyrywało się, kąsało, ale zrobiłam. Nie mam sumienia zamknąć go w klatce - niech sobie czasem pohula po domu ;) Przywykłam, że czasem robi mi kipisz w kątach ;D Biedne, po prostu nie umie inaczej.
Jaaadęęęę!
OdpowiedzUsuńNiech się to Licho strzeże!
(wcale nie jest tak źle, niech sobie Licho nie myśli, że mnie zaskoczy!)
Dobra Wróżko - zapraszam nieustająco, ale z własnym syfem (ups! przepraszam za mój klatchiański :D) tym razem muszę poradzić sobie sama ;* :D
OdpowiedzUsuńZnam, rozumiem i zupełnie nie wiem jak to się dzieje. Można zamontować kamery, tylko jak wyjdzie, że to jakieś paranormal activity? Jedni mają zeza, inni krzywe nogi, a kolejni mają takie licho. Ekhm, są też tacy szczęściarze, którzy mają wszystko naraz (troszku podpadam):DDDDD
OdpowiedzUsuńTeż mam wszystkiego po ociupinie, ale Książę Małżonek twierdzi, że Licho mam, niestety, wybitne ;D
UsuńZrobię raz fotę co się u mnie dzieje po upieczeniu chleba. Albo zrobieniu sera. Tylko potrzebuję kota-zwłaszcza do pomocy przy serze!
OdpowiedzUsuńKotem się nie podzielę - może wpław przez morze nie zgodzić się popłynąć;D
UsuńAle na obrazek kuchenny licze i to bardzo - fajnie będzie popatrzeć co cudze Licha robią ;D
Doceniamy Twoje poswiecenie przy portretowaniu!
OdpowiedzUsuńLecz rany kąsane, i uwazaj na tych krewnych jak bedziesz ich wywlekac z kątów. Moze jakies rekawice grube robocze zalóz.
Drobiazg: złapałam je jak wylewało wodę na papier i tarzało się w sepii :D W dodatku pluło i targało pędzle - rany kąsane i drapane wytrzymam, ale pędzle mu schowam :D
Usuńkot najwyraźniej postanowił zostać artystą:)
OdpowiedzUsuńOjoj - on się urodził artystą - obawiam się :D Leży jakby mówił: patrz jak ładnie odpoczywam :DDDD
UsuńTrochę zrobił się bałagan :)
OdpowiedzUsuńNo. Trochę. Już sobie poradziłam :D
Usuń