czwartek, 14 maja 2009

Róże rulez :D

Po dość niesympatycznym dniu, zakończonym, nadspodziewanie miłym, spotkaniem związkowym (ZPFP) postanowiłam zrobić sobie dobrze i nabyłam rozmaite specyfiki przeznaczone do łazienkowych ablucji.

Po powrocie do domu, okazało się, że wszystkie kupione przeze mnie dziś mazidła są...... różane :D I tak, w torebce, (Rodzina wrednie kpi, że w mojej torebce brakuje jeszcze tylko młotka) znalazłam: mydło różane, sól różaną, błocko w eleganckim słoiku o zapachu (jakżeby inaczej) różanym. Do tego okazało się, że kupiłam też mazistą substancję o wysoce podejrzanym kolorze i zapachu - tym razem już nie róż. Po starannym przestudiowaniu paragonu kasowego odkryłam, że to czarne mydło z Aleppo. Ma być dobre na wszystko - zobaczymy.

Postanowiłam zażyć odprężającej kąpieli. Nalałam wody do wanny, nasypałam do niej różanej soli, potraktowałam ciało mydłem różanym, a następnie pokryłam się obficie różanym błockiem. Hm - pachniałam nie najgorzej, ale chyba wolałabym nie pokazywać publicznie swojego ubłoconego oblicza - jako żywo nie przypominającego teraz różanego pączka.

Powinnam teraz napisać, że poczytałam sobie „Przepiórki w płatkach róż”. A nie! Siurpryza! - ze smakiem sobie przyswajałam „Straż, straż” Terry'ego Pratcheta :D Lektura niezbyt różana, ale za to silnie rozweselająca i wprawiająca w nastrój różowy, a nawet cyklamenowy :D

Porozpuszczałam się luksusowo nieco, poczytałam sobie we względnym spokoju, nienękana żądaniami i jękami Trzech Świnek (nawet na ich standardy godzina nieprzyzwoita) i , jak wal błękitny albo kaszalot, wychynęłam na powierzchnię. O matko! Nie przypominałam róży!!!! Wyglądałam raczej jak prosię wyjęte z ukropu :DDDDDD Ale nie mogę narzekać. W końcu - nomen omen - to blog Mamy Trzech Świnek, więc nie mogło być inaczej :DDDDDD

Przeholowałam, jak zwykle, z temperaturą wody :D Teraz, dla ochłody, potraktuję się winkiem..... różanym :D Serio, serio :D Winko dostaliśmy w prezencie od Przyjaciół z Wrocławia :D Więc na zdrowie :D

I dobranoc :D

1 komentarz:

  1. Wprawdzie za różanymi specyfikami nie przepadam (wolę waniliowo-cynamonowo-korzenne), to kąpiel wygląda u mnie podobnie: temperatura jak w saunie, w wannie i poza wanną uczucie rychłego zejścia na zawał, pad na kanapę z kieliszkiem wina (może być czerwone wytrawne). No, miło.

    OdpowiedzUsuń