czwartek, 21 maja 2009

Świńska grypa

No nieciekawie jest - nieciekawie.

Po pierwsze zawiodły rzekotki. Nie wylazły cholery - nawet żabiego udka nie zobaczyłam. Czosnek za to obrodził znakomicie. Kwitł białymi łanami jak obłąkany. Wonną zemstę podeptanych roślin czuliśmy w aucie jeszcze przez dwa dni po powrocie :D.

Potem mnie pogięło - nawet nie zajrzałam jeszcze do zrbionych w czosnku zdjęć. Prawdopodobnie nie ma czego żałować :D

A wczoraj wieczorem rozłożył się na łopatki Mężczyzna: przez całą noc oddawał dług naturze i przeklinał pożarte truskawki. Biedny był. Usnął biedaczek dopiero po burzy - koło trzeciej nad ranem.

Za to po drodze do pracy pech osiągnął apogeum. Jechałam sobie spokojniutko, wrzuciłam migacz, zaczęłam zwalniać i usłyszałam pisk hamulców za sobą. Drogę, w którą miałam skręcić zajechała mi od tyłu furgonetka Poczty Polskiej. Z furgonetki wyskoczył facet i zaczął na mnie wrzeszczeć. Posłuchałam co pan ma do powiedzenia: wyszło na to, że za wolno jadę, a on nie wozi pierza i sobie nie życzy żeby tak wolno skręcać w boczną drogę :DDDDDD

Teraz zaczęły się inwektywy - wpieniłam się nieznacznie i zaproponowałam panu, że zawołamy policję. Pan się zmył, jak sen jaki złoty, natychmiast. Przy okazji wyszło, że on tę drogę zajechał mi celowo, bo zaraz z niej wyjechał i pojechał w inna stronę. Zdumieni kierowcy pozostałych samochodów (same dostawcze i ciężarówki) patrzyli przez chwilę , lekko osłupieni, na mnie i na znikające pocztowe auto (znacząco żółte :DDDD) - skomentowali pana pocztowego mocno niecenzuralnie, poklepali mnie mentalnie po pleckach i opuścili skrzyżowanie.

Chwilę sobie posapałam. Pod samym budynkiem, w którym pracuję natknęłam się na pozostałości po dokonanym wypadku: pani w aucie osobowowym połamała motocyklistę z winy motocyklisty.

Niech się ten dzień już skończy. Najlepiej niech się już skończy ten tydzień. To jakieś pandemonium - normalnie pandemia pecha czyli ostatnio modna świńska grypa (zwłaszcza w przypadku mężczyzny ;D).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz