Zakochał się w maupie! - śpiewał z zacięciem jeden kolega.
Ja się w maupie nie zakochałam, za to w ramach odpoczynku od malowania............. malowałam :DDDDDDDDDDDD
Od półtora miesiąca prawie nie wychodziłam z domu i niemal nie wstawałam z krzesła - odwłok mi się uhodował jak pszczelej królowej, a mój mózg przypomina kulę bilardową: jest kompletnie gładki - żadnych zwojów :DDDDDDDDDDDDDDDD
Wynikiem tego stanu rzeczy był spontaniczny nalot na sklep dla plastyków i nabycie zamiast farb - farb. Tyle, że te ostatnio kupione są do ceramiki :DDDDDDDDDD Jakoś do głowy mi nie przyszło, że bywam bardzo monotematyczna :DDDDDDDDDD Mąż popatrzył na mnie dziwnie :DDDDDDDDD
W domu stwierdziłam brak czegoś co byłoby godne ozdobienia i, jak zwykle, uszczupliłam stan domowego porcelitu :DDDDDDDDDD Czyli IKEA rządzi - będę musiała kupić talerze, bo w świetle licznych a częstych odwiedzin "starających", brak zastawy bywa "totalnym obciachem".
No chyba, że "starający" zdzierżą radosną terapię zajęciową potencjalnej teściowej :DDDDDDDDD
Umpa - umpa :DDDDDDD
Jedyną skazą na mojej silnie rozradowanej, a niezbyt fachowej działalności (nie umiem zrobić tak, żeby się nie robiły bąble na farbie - dlatego małpa ma pryszcze - i takie mazy od pędzla) jest odkrycie, że powyższy produkt nie nadaje się do użycia w celu spożycia - farby, mimo, że wypalone wg przepisu, złażą :((((.
I JESZCZE ZNOWU PRZEPRASZAM, ŻE NIE ODPISUJĘ - WYBACZCIE - zarobiona byłam.